Violetta Villas była posiadaczką niezwykłego, czterooktawowego głosu. Jej niekwestionowany talent zachwycał publiczność zarówno w Polsce, jak i poza granicami kraju, w tym w USA. Artystka miała okazję współpracować z prawdziwymi legendami muzyki, takimi jak Frank Sinatra oraz Paul Anka.
Choć rodzinnym miastem Violetty Villas jest Lewin Kłodzki, przez pewien czas artystka mieszkała w Warszawie. W latach 60. XX wieku jej sąsiadką była Małgorzata Walewska. Śpiewaczka operowa do dziś pamięta, jak zachwycała się postacią Violetty Villas.
Małgorzata Walewska wspomina Violettę Villas
W autobiografii "Moja twarz brzmi znajomo", która ujrzy światło dzienne 19 maja 2022 roku, Małgorzata Walewska opisała, jak zapamiętała Violettę Villas. Zarówno ona, jak i pozostali sąsiedzi byli oczarowani gwiazdą.
"Dla mnie była gwiazdą totalną. Kiedy mama krzyczała: "Villas idzie do spółdzielni", to wszyscy obecni w mieszkaniu rzucali się do okna. Jej najkrótsza droga do budynku administracji prowadziła pod naszym domem. Była dla mnie bajkową postacią, która płynęła posuwistym krokiem po chodniku. Cała na biało, w kapeluszu, z białym lisem na ramionach i z białą torebką przewiązaną błękitną kokardą. Zapewne wzbudzała sensację także w innych mieszkaniach. Czasem z fasonem podjeżdżała białym mercedesem" - opisywała.
Małgorzata Walewska, która jest jedną z najbardziej znanych polskich śpiewaczek operowych, zdradziła także, dlaczego - jej zdaniem - mimo swojego talentu Violetta Villas nie została gwiazdą opery.
"Po wielu latach zaczęłam analizować jej fenomen wokalny i zastanawiać się, dlaczego nie śpiewała w operze. Violetta Villas była osobą pełną kontrastów. Z jej zachowania i interpretacji utworów widać, że miała niesłychaną wrażliwość. Żyła też w krainie fantazji, trochę jak więzień własnego wyobrażenia o świecie – czasem bardzo dalekiego od rzeczywistości. Słuchając jej nagrań w internecie, zrozumiałam, dlaczego nie zaistniała w świecie muzyki klasycznej" - zaczęła.
Co ciekawe, zdaniem Małgorzaty Walewskiej Violetta Villas nie wykorzystała swojego talentu w operze przez... brak dyscypliny, której wymagałyby występy w niej.
"Nie można bezkarnie dorzucić Bizetowi wokalizy do Habanery, zmyślać tekstu, sklejając jakiekolwiek francusko brzmiące słowa, i brać oddechu w połowie wyrazu. A Violetta chodziła na skróty, często bez opamiętania popisując się swoimi cyrkowymi umiejętnościami. Villas wymykała się wszystkim próbom znormalizowania. Jej skala głosu, sposób bycia, stroje, postrzeganie świata i ludzi - wszystko, co jej dotyczyło, wykraczało poza normy" - opisywała.
Jak przypomniała śpiewaczka, kariera Violetty Villas - według materiałów dokumentalnych - skończyła się przez działania komunistycznej władzy, które sprawiły, że diwa nie mogła zrealizować kontraktu za granicą. "Z jej skłonnością do przesady, urodą, nieokiełznanym temperamentem i zdolnościami wyjątkowo pasowała do amerykańskich realiów" - oceniła Walewska.
Jak wiemy, Violetta Villas - a właściwie Czesława Gospodarek - w 1998 roku wróciła do Lewina Kłodzkiego. Po latach oskarżono ją o znęcanie się nad zwierzętami w schronisku, które założyła, i zamknięto przytułek dla bezdomnych istot. Violetta Villas zmarła w prawdziwych męczarniach, a jej opiekunkę, Elżbietę B., oskarżono o znęcanie psychiczne i fizyczne nad artystką. W 2019 roku kobieta usłyszała wyrok - 1,5 roku pozbawienia wolności.
Zobaczcie wspomnienie Violetty Villas w naszej galerii