Gwiazda PRL-owskiej telewizji pozostawiła po sobie 150-metrową willę w Warszawie, która jest warta ok. 1,5 mln zł. Otrzymał ją pan Bogdan, którego Dziedzic poznała przed laty. A stało się to w ramach tzw. odwróconej hipoteki. Dziennikarka przepisała dom sadownikowi. Nadal jednak mogła w nim mieszkać. Dodatkowo dostawała od sadownika 4,5 tys. zł miesięcznie. Sprawą majątku, jak również śmierci prezenterki zajął się prokurator.
– Prokuratura Rejonowa Warszawa – Praga Południe w Warszawie prowadzi od 6 listopada 2018 r. śledztwo dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci pani Sylwii Ireny Dziedzic. Postępowanie jest prowadzone również w kierunku ewentualnych przestępstw przeciwko mieniu na szkodę wyżej wymienionej (chodzi m.in. o zawarcie niekorzystnych umów cywilnoprawnych) – poinformował nas rzecznik Marcin Saduś.
Jak udało nam się ustalić, zawiadomienie złożył właśnie pan Bogdan. Mężczyzna chce się uchronić przed ewentualną utratą należnego mu majątku (w grę prócz domu mogą wchodzić pamiątki, meble, książki), gdyż w sprawie Dziedzic pojawiły się tajemnicze osoby, niektóre podające się za jej rodzinę. Nie ma pewności, czy Dziedzic nie podpisała z nimi niekorzystnych dla siebie umów. Sprawę bada więc prokuratura, obecnie czeka na wyniki badań toksykologicznych.
Przeczytaj więcej o Irenie Dziedzic