Sylwester Wardęga wtargnął do studia TVN, po czym został powalony na ziemię przez policjantów i zakuty w kajdanki. Cała ta scena wydarzyła się na oczach zaskoczonych prowadzących, którzy dopiero co zakończyli rozmowę z Jerzym Kryszakiem i jego synem. Piotr Kraśko skomentował sytuację słowami: "No właśnie widzą państwo, co tu się dzieje. To nie pierwszy raz. On po prostu przyszedł po autograf do Jerzego Kryszaka". Co ciekawe, po wyprowadzeniu Sylwester Wardęga wrócił do studia Dzień Dobry TVN zasiadł na kanapie i jako spec od tzw. pranków (wszyscy pamiętają jego żart z psem-pająkiem) zaczął rozmowę z nadal zdezorientowaną Wellman i Kraśką.
- Nieźle dostałeś, bo walnąłeś głową o podest - zaczęła rozmowę z Wardęgą Wellman.
Z kolei Piotr Kraśko dodał złośliwie: - Bałeś się, że rozmowa to tak nie bardzo wyjdzie i trzeba coś dorobić do tego? Nie myślisz, że się trochę zapędziłeś?
Wszystko wskazuje na to, że poważnemu prezenterowi, jakim jest Kraśko, ten rodzaj żartu się nie spodobał.
Jak zareagował na całą sytuację internet? Okazuje się, że pojawiło się wiele głosów, mówiących o tym, że zachowanie Wardęgi było żałosne. Pozostaje jedno pytanie...
Policja wyprowadza Wardęgę z Dzień Dobry TVN. To był prank?
Odpowiedź jest jedna i przedstawił ją główny zainteresowany, czyli Wardęga. Okazuje się, że akcja z policją była... USTAWIONA. Youtuber został poproszony przez ekipę Dzień Dobry TVN o wkręcenie prowadzących program. Padło na Dorotę Wellman i Piotra Kraśko. Wardęga po powrocie do studia wyjaśnił prowadzącym, że była to zwykła "wkrętka". Kraśko długo nie mógł dojść do siebie, stwierdził, że było to trochę... "głupkowate". Youtuber podkreślił, że nie był to tylko jego pomysł. W sytuację zaangażowana była również ekipa DD TVN, co wyjaśnił na Facebooku.
"Prawda jest taka: Kilka dni temu dzwoni do mnie menagerka i informuje, że DDTVN chce przed Halloween pogadać o prankach i czy jest możliwość, że wkręcimy jakoś prowadzących - panią Wellman i pana Kraśko. Powiedziałem, że dobry prank wymagałby zrobienia odpowiedniej scenografii itd. kupa roboty a i tak nie wiadomo czy wyjdzie bo w studio pełno ludzi i nie ma atmosfery na halloweenowe żarty ... a na dodatek robię swój film więc czasu mało. DDTVN zadzwoniło, że jest na akcję budżet, oni wszystko przygotują, a ja tylko przyjdę na gotowe i dam się zaaresztować wynajętym aktorom. Prowadzący mieli zostać wkręceni a zaraz po "akcji" mieliśmy pogadać o prankach. Zgodziłem się bo 20 minut w niedzielny poranek mnie nie zbawi, niby "Stranger Things" trzeba oglądać, ale klimat i tak lepszy wieczorem. Akcja poszła sprawnie, była efektem kompromisu pomiędzy mną a DDTVN bo wiadomo ja wolałbym zrobić większą imbę by bardziej wystraszyć prowadzących, ale zakazano mi niszczenia mebli :( (mogłem tylko upadając kopnąć stolik). Po akcji, w trakcie rozmowy na kanapach, ekipa realizacyjna DDTVN przyznała się prowadzącym do tego, że chcieli ich po prostu lekko wkręcić na Halloween" - czytamy na profilu Sylwestra Wardęgi.
Wardęga skazany na miesiąc więzienia