Panowie w przepoconych koszulkach na ringu bokserskim. Panie zaś, w liczbie czterech, czyli też w komplecie - na zajęciach z burleski. No tak, z burleski. Na czym to polega? - Burleska to taki taniec seksowny, taki taniec zmysłowości - tłumaczyła po swojemu Mała Ania. Udało się jej całkiem sprawnie, więc zacytujmy ją dalej: - Burleska to jest takie wyciągnięcie z kobiety jej atutów.
A co powie Eliza? - Burleska to jest coś dla mnie, czuję się w swoim żywiole, chciałabym to ćwiczyć zawodowo... No coż, kto by nie chciał. Choć pewnie rzecz jest trudna jak diabli i tylko na pierwszy rzut oka polega na kręceniu pupą i rozkładaniu nóg jak najszerzej się da, gdy się siedzi na krześle. Tak mogą pomyśleć tylko niewtajemniczeni. Nie tacy jak Eliza, czy Ania Mała, której oddamy głos po raz drugi, zeby się wreszcie nieco uśmiechnąć. Niedawno dowiedzieliśmy się, że będzie druga seria Warsaw Shore...
No, ale wracając do Ani, tej Małej (Bo Duża jakoś nic nie gada na razie): - Nie nastawiałam się z jakimś tym, żebym była seksowna, ważne, żebym ja się tego nauczyła, żebym ja się w tym dobrze czuła, nie? No. Jest i Duża Ania: - Przyszedł jakiś taki moment, ze zaczęłam się wkurwiać na tym treningu - stwierdziła. I wyszła. Diagnozę postawiła Eliza: - Widzocznie Ance nie podobało się to, że nie wygląda tak dobrze jak my. Nie dość, ze jest duża, to jak założy te szpilki, to wyglada jak gigant. Na to Ania Duża: - Ja nie jestem jakąś tam brzydką Elizą, co sobie wmawia, że jest piękna i najlepsza. Ja mam jakieś tam kompleksy.
Zapowiedź 11 odcinka Warsaw Shore Ekipa z Warszawy
Ok, to na tyle o dziewczynach z Warsaw Shore, przynajmniej na razie, bo panowie są przecież na ringu. A tu może się sporo dziać. I faktycznie. Paweł: - Mieliśmy każdy po kolei sparing z trenerem. Wojtek uznał, ze szło mu całkiem dobrze, chociaż walczył jako pierwszy. (Instruktor i jego kolega byli łysi jak kolano, jeśli to w boksie ma jakiekolwiek znaczenie). Trybson - szczerze mówiąc - też dostawał łomot. Najwyraźniej za wielkiego fightera Trybson może uchodzić tylko wśród swoich gąsek. Żenada, Trybson, a tak w ciebie wierzyliśmy...
Ale i tak poziom spadł jeszcze bardziej przy walce Śmietany (tak na niego wszyscy mówią, więc nie będziemy wysilać pamięci w poszukiwaniu jego imienia). Uuuu tu było naprawde licho. Łysy lał go jak chciał. - Nie czuję satysfacji - stwierdził Śmietana.
Wszystko o Warsaw Shore w se.pl
Nie martw się, nie ty jeden nie czujesz. Paweł za to nawet trochę się na początku stawiał, ale potem przeszedł do głłębokiej defensywy. Badzo głębokiej. Jak powiedział potem: - To nie jest dla mnie, mam za ładną buzię, szkoda jej. No i ok, wykazuje się przecież w bzykalni. Choć Ewelina na przykład nie chciała, by dotykał jej myszki. Za to, podczas zabaw w ganianego zderzyła się z nim, Zębami. Musiało boleć. No i tej pięknej buźki szkoda.
- Ewelina, znajdź coś, czym można rozpierdolić to mięso - rzuciła Mała Ania. Nie, nie chodziło jej o chłopaków. O kotleta, bo Ekipa z Warszawy szykowała się na przyjęcie Ekipy z Newcastle - swoich angielskich odpowiedników, rodem z ichniego MTV. Przy okazji wyszło na jaw coś, co nam umknęło przez 10 długich, dotychczasowych odcinków - Wojtek jest flejtuchem i leniem. - No, chodzi tylko i udaje, że coś robi - uważa Duża Ania. Czy ona jedna?
Duża Ania napaliła się na Scotta. No, tak się napaliła, że: - Jak siedziałam przy tym stole, to myślałam, że zaraz pójdę sobie zrobić dobrze, no tak byłam najarana. W końcu przyjechali ci z Newcastle. Scott od wejścia stwierdził (podajemy za napisami jakie przedstawiła MTV); - Ja pierdolę, ten dom jest lepszy niż nasz! Nawet 10 razy lepszy, a wszytkie gąski są tu zajebiste.
Kiedy ostatni odcinek Warsaw Shore? Bo 11. ostatni nie był...
Holly przyznała rację swemu koledze Scottowi. Zachwycił ją zwłaszcza basen. A Scotta zachwyciło z kolei to, że nie rozumiał ani słowa z tego, co mówiły do niego gąski z Warsaw Shore: Eliza trochę próbowała o tipsach, na koniec stwierdziła: - Inglisz nooo! Scott, tego też nie zrozumiałeś? Ale Eliza nie ma mu za złe: To są tak pozytywne osoby i tyle mają energii, że jak przyszły, to słyszałam śmiech. Fakt, śmiechu nie brakowało. He, he, he. A jak po angielsku jest bzykalnia?
Pytanie stało się palące, szczególnie dla Ani Dużej, która, nie szczędząc "kurew" opowiadała o Scott'cie do kamery jak to bardzo była napalona. I zapowiadała, że: - tak go wydymam, ze pozna co to jest polska szmata w łóżku. Ooo... gubo!
Gdy wszyscy siedli do stołu, zastawionego wedle stylu MTV: coś w misce (ziemniaki?) schabowe, cola i wódka, Trybson wzniósł toast: "Polisz wódka is gut wódka". I dodał potem: - Na tylę potrafię angielski, żeby się dogadać. Scott szalenie się spodobał także Elizie - po tym, jak wychylił duszkiem mnóstwo wódy z sokiem. Panowie z Warsaw Shore też nie chcieli być gorsi. Tylko Śmietana przytomnie stwierdził: - Jak to piłem, to już czułem siebie, lezącego przy kiblu. Makabra!
W klubie było już mniej ciekawie. Ewelina, ponoć przypadkiem, polała Scotta piwem. On, w rewanżu, z rozmysłem wylał jej na głowę pół swojej butelki. - Dupek - orzekły w końcu dziewczyny, ale dopiero w samochodzie wracającym do domu, bo w klubie Eliza szalała ze Scottem do końca. Nachylała się przed nim, wypinając w jego stronę pośladki. I przydały się gąsce z Warsaw Shore lekcje burleski? Przydały!
Trybson zaliczył swoją gąskę, którą zabrał z klubu. Ale wolałby, jak mówi: - duże cycki Dody. Gdybym na nie wpadł, kto wie, co by się działo. Ale nie wpadł, bo na gali MTV spotkał Natalię Siwiec: - Piękna kobieta, ale taka bardzo szczupła - uznał. Gwiazdami byli jednak Scott i Holly, to oni zapowiadali Michała Bednarka.
Wojtek z imprezy przywiózł dwie dziewczyny, ale gdy już z bliska witał się z gąskami, jedna zaczęła wymiotować. A rano to już był ostatni ranek przygody z Warsaw Shore. Pakowanie, rozstania, pożegnania, łzy, uściski, wspomnienia i niepewność przed powrotem do rzeczywistości. Pierwszy odjechał Paweł. A potem pozostali. Zdjęcia skończyły się jeszcze przed premierą w MTV. Bye, bye, Ekipo z Warszawy! To co nas czeka w dwunastym odcinku? Jakieś the best of-y?