Przed laty, gdy piosenkarz zastanawiał się z żoną, gdzie mógłby pojechać na wakacje, od Tadeusza Drozdy (60 l.) usłyszał: "Jakie palmy? Do Buska masz jechać!". Krawczyk posłuchał raz, drugi, trzeci... i tak od wielu lat kuruje się w modnym uzdrowisku.
- Brałem kąpiele siarkowe. Pachnące, że aż strach. Na domiar złego nie można po nich kąpać się do rana - wspomina Krzysztof i dodaje: - Ale świetnie działają, gdy tak jak ja, ma się wszczepioną endoprotezę stawu biodrowego.
W sanatorium wokalista ostro ćwiczył i sporo schudł. Waży 99 kg.
- Moja żona Ewa mówi, że taki jestem teraz lasek! - żartuje Krawczyk.
Jak się okazuje, artysta w Busku nie tylko wypoczywał i rehabilitował się. Towarzystwo Miłośników Buska-Zdroju poprosiło go o posadzenie drzewa w Alei Gwiazd. Odtąd platan Krzysztofa rosnąć będzie obok roślin posadzonych przez m.in. prymasa Józefa Glempa (80 l.) i Bogusława Kaczyńskiego (67 l.).
Ale relaks w sanatorium zakończył się, teraz artysta musi zabrać się do pracy. Wczoraj ukazała się najnowsza, setna już płyta artysty - "Nigdy nie jest za późno". Wyjazd do Buska był więc konieczny, by Krawczyk z nową werwą podbił serca fanów.