Malwina Wędzikowska w najnowszym wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" opowiedziała o traumatycznych wydarzeniach, do których doszło w Hali Koszyki w centrum stolicy. Projektantka padła ofiarą molestowania w miejscu publicznym.
- Przy wejściu zatrzymał mnie mężczyzna. "Gdzie idziesz?", spytał. Zignorowałam go, pomyślałam, że z kimś mnie pomylił. Ale pytał dalej: "Co robisz? No gdzie idziesz?". Byłam zatopiona w telefonie, początkowo średnio zwracałam uwagę. Ale dokleił się i nie dawał mi spokoju. Zaczął iść blisko mnie, zaglądać mi przez ramię, patrzył, co mam w komórce. (...) Poprosiłam, żeby mnie zostawił, odszedł. Odpowiedział: "Mam prawo iść obok ciebie, mam prawo zaglądać do twojego telefonu, mam prawo cię dotykać, jeśli chcę. Jestem wolnym człowiekiem". Zatkało mnie - relacjonuje Wędzikowska.
Malwina wezwała ochronę, ale starszy pan, który ochraniał obiekt, niewiele mógł jej pomóc. Mężczyzna zrobił się jeszcze bardziej agresywny i doszło do aktu fizycznej przemocy z użyciem noży i widelców.
- Facet był dosłownie przyklejony do mnie, ale zaczęła się fizyczna przemoc. Napastnik się zamachnął, wziął jakieś widelce, rzucał nimi we mnie, sięgnął po plastikowe noże, którymi próbował mnie dźgać - mówi Malwina.
Wędzikowska przyznaje, że najbardziej zszokowała ją reakcja ludzi, którzy patrzyli na tę sytuację i nie reagowali.
- Utworzył się krąg gapiów, takie kółeczko wokół nas. Facet mnie napastował, a ludzie stali i się gapili. Chyba nie wiedzieli, jak ocenić tę sytuację. Mnie się ona nadal nie mieści w głowie. Zwiedziłam pół świata, sama przejechałam Ghanę na rowerze, czułam się bezpiecznie daleko od domu, a pod domem zostałam zaatakowana - powiedziała smutno.