Liczby również mówią same za siebie – jeszcze przed rokiem przewaga popularności sięgała blisko 100 tys. widzów na korzyść Doroty. Obecnie Kinga już zrównuje się ze swoją koleżanką, ale tylko koleżanką po fachu. W życiu poza zawodowym obie panie unikają się jak ognia.
- Badania oglądalności oczywiście są prowadzone przez cały czas. Jednak są one tajne. Wiadomo, że popularność traci para Wellman - Prokop, na prowadzenie wysunął się duet Rusin - Węglarczyk – potwierdza nam osoba pracująca w TVN.
Przeczytaj koniecznie: Anna Mucha zaprzyjaźni się z Kingą Rusin
Przed rokiem obie konkurujące ze sobą pary prowadzących „DDTVN” przekraczały średnią oglądalność na poziomie 550 tys. widzów. Teraz, jako że program zwiększył swoją popularność, magiczna granica przesunęła się do 700 tys. telewidzów. Obie panie mogą liczyć na takie osiągi. Jednak na przestrzeni ostatniego roku to Rusin ma największy przyrost sympatyków. Odrobiła straty. A to oznacza blisko 100 tys. nowych widzów. Taka sama tendencja panuje również w zestawieniach popularności prezenterów.
Co się więc dzieje z duetem Dorota Wellman – Marcin Prokop (33 l.)?
- Prezenterzy są produktem. Gwiazdą telewizji staje się równie szybko, jak przestaje się nią być. To brutalne prawa rynku. Należy pamiętać, że w tym środowisku jest to jak najbardziej naturalne zjawisko – tłumaczy nam medioznawca Wojciech Szalkiewicz (48 l.).
Patrz też: Wellman ma 8 tysięcy książek
- Prezenterzy są non stop poddawani ocenom. Kiedy popełniają błąd, to od nich samych i ich dystansowi do siebie, zależy jak będzie on odebrany przez widza. A ci rzadko wybaczają jakieś poważne wpadki. Popularność nie jest dana na zawsze – mówi Krzysztof Mika (47 l.) ze firmy Avenhansen, zajmującej się m.in. wizerunkiem.
W świetle tych informacji jakże inaczej można rozumieć wypowiedzi Marcina Prokopa o jego planach spróbowania się w innych telewizyjnych duetach.
- Z Dorotą nie jesteśmy związani na śmierć i życie, każde z nas ma prawo iść własną drogą. Czasem też dobrze nam robi, kiedy odpoczywamy od siebie i występujemy oddzielnie – mówił niedawno.
Czyżby i on miał lekko dosyć koleżanki?