- Mam wrażenie, że coraz częściej występujesz w polskich produkcjach. Stawiasz teraz na karierę u nas?
- Przecież prawie cały czas jestem w Polsce. Przez ostatnie półtora roku nie mogłam pracować. A w momencie, w którym mogłam wrócić do pracy, wyjechałam na plan. Kiedy pracuję, jestem tak bardzo skupiona na planie, że właściwie nie wychodzę na żadne imprezy. Większość czasu jestem w Polsce, są tu moi przyjaciele, rodzina, moi najbliżsi. To nie jest tak, że stawiam na Polskę czy na Stany. Praca przychodzi z dnia na dzień. Na tym polega moja praca, takie trochę cygańskie życie, ale to mi pasuje.
- Czy plan filmowy w Polsce nadal różni się od tego w Stanach?
- Dla mnie nie ma żadnej różnicy, bo każdy plan jest indywidualny. Najgorszy i najbardziej nieprzyjemny plan przeżyłam w Stanach. To był bardzo dobry projekt, ale pewni ludzie, którzy brali w nim udział, mieli niefajny stosunek do mniej znanych aktorów.
- Masz tu na myśli jakichś cenionych, sławnych aktorów?
- Aktorzy też, ale bardziej twórcy, co się bardzo rzadko zdarza. Nigdy wcześniej tak nie miałam. Natomiast najbardziej zdolni i wybitni ludzie, z którymi pracowałam, byli bardzo pokorni i mili.
- Z którym z tych znanych na świecie aktorów najlepiej ci się pracowało?
- Nie ma takiego jednego. Al Pacino, Dustin Hoffman... wszyscy byli super. Każdy inaczej pracuje. Dali mi zagrać role, które moim zdaniem nie byłyby takie, jakie są, gdyby oni ze mną nie grali. To jest super.
- Jesteś jedną z niewielu polskich aktorek, którym udało się odnieść tak duży sukces za granicą. Spotykasz się u nas z zawiścią?
- Nie, w ogóle. Nasi aktorzy grają w superprojektach w Polsce i są spełnieni. Czasami rozmawiamy na ten temat, ale to jest praca jak każda inna. Nigdy nie odczułam zazdrości lub negatywnej energii z tego powodu, wręcz przeciwnie, ludzie mi gratulują. Jeśli ja widzę, że ktoś super zagrał w danym filmie, to pierwsze, co robię, to piszę SMS-a albo dzwonię z gratulacjami. Cieszę się z sukcesów koleżanek. Zazdrość czy konkurencja nie ma tutaj sensu. Wierzę, idąc na casting, że wybierają mnie, bo nadaję się do tej roli, a jeśli nie, to wybierają kogoś innego.
- Długo unikałaś rozbieranych scen. Jednak w dwóch zagranicznych produkcjach zdecydowałaś się pokazać ciało...
- Jeżeli mówimy o serialu "Luck", to uznałam, że jest to na tyle dobry projekt, że mogłam coś takiego zrobić. Jest to na poziomie. Podkreślę jedną rzecz, bo mało osób widziało ten serial. Gram tam jedną z głównych ról kobiecych. Moja rola nie ograniczyła się do jednego epizodu, który został pokazany przez media. To była pełnokrwista rola, poprowadzona w jednym wątku z głównym bohaterem. Pojawiam się toples w ostatniej scenie ostatniego odcinka serialu, w ogóle tego nie żałuję. To był odpowiedni czas, byłam w odpowiednim wieku i na tyle dojrzała emocjonalnie, żeby to zrobić. Nie jestem przeciwna takim scenom, są wpisane w mój zawód.
- Ponad dwa lata temu doznałaś poważnego urazu nogi. Czy twoja noga jest już w pełni sprawna?
- Miałam dokładnie pięć operacji. Noga nie do końca jest sprawna. W moim zawodzie jest to pewne ograniczenie, ale muszę z tym żyć. Nie mogę wykonywać gwałtownych ruchów, np. uprawiać sztuki walki czy tańczyć. Ale jest coraz lepiej. Obecnie jestem w trakcie rozmów o nowej roli, gdzie musiałabym pokazać większą sprawność ruchową. Modlę się więc o to, żeby z rehabilitacją poszło wszystko pomyślnie i żebym mogła zagrać w tym projekcie.
- Czy jest szansa, że ten uraz kiedyś minie?
- Lekarze twierdzą, że na sto procent nigdy. Cały czas mam rehabilitację i będę je miała przez kilkanaście kolejnych lat. Chcę dojść do takiej sprawności, aby nic mnie w żaden sposób nie ograniczało.
ZOBACZ: Weronika Rosati dostała biżuterię za 2,5 miliona złotych