Śmigielski złożył w sądzie wniosek o ustalenie obowiązku alimentacyjnego, ale także walczy o możliwość widywania się z córką Elisabeth (2 l.). Chce naprzemiennie sprawować opiekę nad dziewczynką, a także nie godzi się na wywożenie dziecka poza granice Polski. W uzasadnieniu można przeczytać, że od października 2018 r. Śmigielski nie miał możliwości zobaczenia się z córką, mimo, że każdego miesiąca łoży na jej utrzymanie 4 tys. zł. Taką samą kwotę zaproponował we wniosku. Z naszych informacji wynika, że aktorka chce od niego 22 tys. zł.
Nic więc dziwnego, że wczoraj na korytarzach warszawskiego sądu było gorąco. Tym bardziej że lekarz dowiedział się, że Elisabeth nie nosi już jego nazwiska.
– Tak, zmieniłam nazwisko, bo ojciec stosował przemoc domową i w Stanach za przemoc domową byłbyś aresztowany – odcięła się Weronika na pytanie o zmianę nazwiska.
– Wiesz, że kłamałaś – rzucił Robert.
– A tak w ogóle to chciałam ci powiedzieć, że masz się trzymać ode mnie na 91 m – przypomniała byłemu wyrok z USA gwiazda „M jak miłość”.
– Chcę zobaczyć dziecko! Kiedy się zobaczę z dzieckiem? – nie dawał za wygraną Śmigielski.
– Możemy się z nim spotkać, ale za pośrednictwem prasy – ciągnęła Rosati.
Potem oboje zarzucali sobie kłamstwa i chęć wybielenia się w prasie. Padły też słowa, że aktorka nie nadaje się na matkę.
– Na razie nie chcę komentować, wydarzenie zgłosiłam na policji i złożę zeznania – zapowiedziała Weronika i po rozprawie udała się na komisariat.
Śmigielski nie chciał komentować zajścia. Następna rozprawa odbędzie się jeszcze w maju.