W ostatnich dniach bardzo głośno o szkole filmowej w Łodzi i przeżyciach studentów, którzy byli w szkole szykanowani, poniżani i regularnie stosowano wobec nich przemoc. Weronika Rosati dołączyła właśnie do grona tych, którzy ujawniają swoje koszmarne przeżycia. Wielka gwiazda filmów i seriali mówi o poniżaniu, katowaniu i nękaniu.
"Szkoła filmowa w Łodzi. Brawo, naprawdę wielkie brawo dla odważnych studentów , którzy postanowili powiedzieć o przemocy psychicznej, fizycznej, upadlaniu, łamaniu osobowości i nadużyciach, jakie miały miejsce na uczelni. Powiedzenie w Polsce głośno o przemocy jakiejkolwiek (na własnej skórze odczułam) jest wręcz aktem samobójczym. Wpływowi oprawcy nie tylko pozostają bezkarni, ale niestety jeszcze u nas panuje absurdalne i krzywdzące niedowierzanie ofiarom. Prawie 20 lat temu zdałam egzamin na wydział aktorski w PWSTIF za pierwszym razem i wydawało mi się, że to będzie najwspanialszy czas w moim życiu! Czas rozwijania i realizowania mojej największej pasji - sztuki aktorskiej. No cóż, głośno już jest o wyznaniach innych byłych studentów , wiec nie zaskoczę nikogo, mówiąc, że mój czas na tej uczelni był pierwszym koszmarnym wydarzeniem w moim życiu. Nigdy o tym wcześniej nie mówiłam" - zaczęła swój wpis na Facebooku Weronika Rosati.
Weronika Rosati miała wtedy 19 lat. Wcześniej uczyła się w słynnej szkole państwa Machulskich, grała już w serialach. W dodatku miała znane nazwisko. Przez to jej wymarzone studia okazały się prawdziwym koszmarem.
ZOBACZ TAKŻE: Michał Wiśniewski stracił 40 mln majątku. Nie uwierzycie, ile dostanie emerytury! Szokująca kwota
"Oprócz prawdziwych, profesjonalnych pedagogów trafiłam również na takich, którzy mieli nikłe doświadczenie zawodowe, zastraszali swoimi poniżającymi metodami nauczania. Zamiast szacunku do nich czułam ogromny lęk. I co? Zgadliście. Podcięli mi skrzydła. To delikatnie powiedziane... Wyżywali się na mnie i na innych psychicznie, a nawet na niektórych fizycznie (pamiętam, jednemu z moich kolegów kazano stać na scenie bez ruchu przez wiele godzin). W każda niedzielę na początku roku emitowany był serial Ryszarda Bugajskiego ze mną w jednej z głównych ról u boku Bogusława Lindy i Krzysztofa Kolbergera. W każdy poniedziałek modliłam się, by wydarzył się cud, bym nie musiała iść na zajęcia i wysłuchiwać złośliwej krytyki mojego udziału w tym serialu i upokarzających komentarzy ze strony profesor Ewy Mirowskiej. Nie będę publicznie wchodzić w więcej szczegółów różnych incydentów , ale traktowani byliśmy jak marionetki, a każda osobowość lub broń Boże oryginalność lub charakter była tępiona, poczucie własnej wartości zdeptane. Za niesubordynację (np. mój bunt wobec zakazu wyjazdu do domu na święta) spotkała mnie surowa kara w postaci ostracyzmu" - pisze dalej Weronika Rosati.
Najgorsze wspomnienia aktorki wiążą się z tzw. fuksówką. Weronika Rosati wprost nazywa to przyzwoleniem na przemoc wobec słabszych.
"Fuksówka. Nawet nie umiem opisać w słowach, na czym miał polegać ten miesiąc katowania, obrażania, nękania i pastwienia się nad młodymi, niedoświadczonymi jeszcze ludźmi. Nie rozumiem , jak to jest możliwe , by już w czasach Me Too Movement - #metoo nikt za to nie poniósł konsekwencji. Na Boga, za takie nadużycia i łamanie praw człowieka, jakie miały miejsce na fuksówce, gdyby to się działo w USA, sprawcy byliby skończeni zawodowo i pociągnięci do odpowiedzialności prawnej. Fuksówka? To było pełne przyzwolenie na przemoc wobec słabszych. Ja wyjątkowo byłam ulubienicą fuksujących, bo nazwisko, bo role, bo prasa itd... Pamiętam tych najpodlejszych do dziś, czasem migają mi w epizodach w reklamach. Mam ciarki do tej pory na plecach, gdy ich widzę twarze..." - wspomina Rosati.
Weronika Rosati uciekła z tej szkoły.
NIE PRZEGAP: Monika Zamachowska utrzymywała Zbyszka? Zaskakujące informacje. Nie uwierzycie, co jeszcze dla niego robiła
"Uciekłam. Dosłownie. Pod pretekstem urlopu dziekańskiego by grać w serialach i filmach. Uciekłam na drugi koniec świata do szkoły Lee Strasberg Institute w Nowym Jorku. Niebo a ziemia! Ale mnie interesuje tylko jedno. Jak szkoła filmowa w Łodzi wynagrodzi ludziom te szkody, traumy i upokorzenia? Jak zadośćuczyni zwichnięte psychiki, schorowane dusze i złamane życia?" - relacjonuje aktorka.
Weronika Rosati jest gotowa pomóc studentom filmówki, którzy dziś postanowili walczyć o sprawiedliwość i ujawnili to, co dzieje się w szkole. W razie potrzeby Weronika jest gotowa zeznawać przed powołaną właśnie komisją.
"Opowiadam moją historię nie po to, by zwrócić uwagę na to, co mi się przydarzyło w Łódzkiej Szkole Filmowej na wydziale aktorskim, ale by solidarnie poprzeć tych, którzy mieli odwagę opowiedzieć o tym i tych, którzy nie zdobyli się na opowiedzenie swoich przeżyć. Jak wiecie, jestem zagorzała przeciwniczka przemocy. Jakiejkolwiek. Jestem gotowa udzielić swoich zeznań, jeśli zajdzie taka potrzeba..." - zapewnia Weronika Rosati.
Brawo za odwagę.