- Straszne są powroty do domu. Kiedy wchodzę, a męża nie ma... - mówi ze wzruszeniem w głosie pani Jolanta w rozmowie z "Super Expressem". Od miesiąca dom nie rozbrzmiewa już ich wspólną rozmową, nie słychać krzątaniny, przygotowań do wyjazdu na koncert. Od miesiąca on nie stoi w oknie, jak to miał w zwyczaju, i nie czeka na powrót ukochanej żony.
Pierwsze święta bez bliskiej osoby dla każdego są ciężkim przeżyciem. Przecież to czas, gdy mamy się radować, gdy spotykamy się rodzinnie. Składamy sobie życzenia, zasiadamy do wspólnego posiłku.
- Boguś tak bardzo lubił żurek. W tym roku nie chcę go gotować... Nie ugotuję go - zapewnia Jolanta Mec i po chwili dodaje: - To będą smutne święta... Pójdziemy na grób męża...
Na szczęście do rodzinnego domu przyjedzie córka Luiza, która nie mieszka już w Łodzi, przyjedzie z mężem i z synkami Ernestem (6 l.) i Franciszkiem (3 l.). Wnuki potrafią pocieszyć babcię.
- Mówią mi: "Nie smuć się babciu, będziemy dla ciebie dziadkiem Bogusiem" - gdy pani Jolanta opowiada o chłopcach, na chwilę jej głos robi się radosny.
Bogusław Mec odszedł w marcu. Artysta dzielnie walczył z nowotworem przez 11 lat, wiele razy wychodził na prostą. Wiele razy podkreślał, że dzięki żonie.