„Wielki Szu” mógł być tylko jeden

2024-05-16 10:42

Nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Choć w realizację „Wielkiego Szu” zaangażowani byli czołowi twórcy filmowi oraz aktorzy i aktorki, nie tylko stan wojenny grał na niekorzyść tego filmu. Tymczasem już po trzech miesiącach od premiery, 16 maja 1983, „Wielki Szu” zaczął się zwracać. A wkrótce zyskał status kultowej produkcji. Niedziwne więc, że w 2011 roku planowano powrócić do opowieści o największym hazardziście w historii polskiego kina.

Schyłek epoki Gierka

To schyłek epoki Gierka. Wizja niewyczerpanego dobrobytu powoli odchodzi w niepamięć i tylko gra w karty daje jeszcze poczucie władzy nad swoim życiem oraz szansę na szybki zarobek. Wtedy właśnie z więzienia wychodzi szuler karciany, zwany Wielkim Szu i pragnie rozpocząć spokojnie życie. Trudno się nie domyślić, iż spośród wielu rzeczy, którymi nas na ekranie zachwyci, zwłaszcza to jedno mu się nie uda.

Biorąc pod uwagę dorobek filmowy Sylwestra Chęcińskiego, reżysera „Wielkiego Szu”, nie dziwi wcale, że tak precyzyjnie zdołał w tej sensacyjnej fabule zawrzeć wyrazisty obraz czasów. To przecież Chęciński odpowiadał za „Samych swoich” czy „Nie ma mocnych”. Potrafił zdzierać zasłonę iluzji w taki sposób, aby prawda stawała się łatwo dostrzegalna, lecz nie biła po oczach. Tym razem zdołał to osiągnąć poprzez ukrycie jej w klimacie filmu retro, ukazując

nieco dekadencką atmosferę końca propagandy sukces

– jak mówiła o filmie dr Justyna Jaworska.

Choć akcja „Wielkiego Szu” dzieje się zaledwie dziesięć lat przed premierą, te dwie epoki oddziela przepaść, jaką wyznacza stan wojenny. Maciej Zalewski pisał w miesięczniku „Kino”:

Wielki Szu jest niechcący jedną z lepszych analiz lat 70-tych w polskim kinie. Świat hoteli, grillów, dziewczyn z dyskotek, łatwych pieniędzy i układów

Patrząc na tamten świat z perspektywy galopującej inflacji połowy lat 80., budził się w widzu sentyment za okresem krótkotrwałej prosperity.

„Trochę przytyłem, trochę wyłysiałem”

Jan Nowicki miał czterdzieści trzy lata, kiedy otrzymał propozycję zagrania roli w nowym filmie Chęcińskiego. Był to aktor, który jeszcze w latach 70. uchodził za czołowego amanta w Polsce, lecz początek kolejnej dekady należał już do Bogusława Lindy.

„Wielki Szu” nie potrzebował jednak w tytułowej roli pięknego aktora, lecz potrzebował takiego, który będzie potrafił grać swoją dojrzałą męską urodą.

Wielki Szu ma przedwojenne maniery, dystans, elegancko się ubiera. Zna zasady swojego fachu, choć jest to fach szulera. Zna pewien kunszt. A otaczają go cinkciarze i cwaniacy w kurteczkach ze skaju

– opisywała go Justyna Jaworska.

Na tle młodych wilków, postać grana przez Jana Nowickiego wyróżniała się szlachetnością. Oni jeszcze żyją iluzją, że muszą szybko zarobić za wszelką cenę, on wie już, iż pieniądze szczęścia nie dają. Emanuje mądrością, którą nabywa się z wiekiem.

I pewnie również dlatego uważa się, że w tej produkcji aktor wcielił się w swoją życiową rolę. Choć było to jego pierwsze spotkanie z reżyserem, dogadali się od razu. Jak wspominał po latach:

Błyskawicznie mnie przekonał, bo wiedziałem że mam do czynienia z kimś poważnym jeśli chodzi o zawód aktora. Szybko zaproponowałem mu zmianę swojego wizerunku: trochę przytyłem, szybko wyłysiałem. Jak przyjechałem do Szczawnicy, Sylwek mnie zobaczył i powiedział: Witaj, Szu

Balansował w stanach krańcowych

Choć Jan Nowicki do aktorstwa trafił przez przypadek, o swoim zawodzie mówił:

Nie można być szczęśliwym, będąc aktorem. Jedyna przyjemność jest w czasie powstawania postaci, potem trwa niespełnienie. Ale nigdy bym tego zawodu nie zmienił

Uważał też, że złudna jest wiara w to, że da się oddzielić od granego na scenie bohatera. Ponieważ każda z postaci zostawia w człowieku jakiś ślad i przez to aktor wciąż „balansuje w stanach krańcowych”.

Być może również z tego powodu w swoim życiu długo nie potrafi zbudować stabilności. Jego pierwszym poważniejszym związkiem był ten z brązową medalistką olimpijską Barbarą Sobottą, z którą w 1973 roku doczekał się syna. I to właśnie ją postanowił przeprosić, gdy zmarła w 2000 roku:

Ze smutkiem stwierdzam po czasie, jak cię zaniedbałem. […] Dzisiaj, mimo, a może właśnie dlatego, że cię już nie ma, uśmiechasz się tamtym uśmiechem i całujesz tamtymi ustami. Śmierć, Basiu, cofa nas w czasie. Ona uczy, każe kochać życie. W tym tkwi niepojęta, radosna mądrość — uśmiechu przez łzy. Nie gniewaj się tam na mnie. […] Kochałem cię kiedyś. Do zobaczenia, dziewczyno

Jego ostatnią partnerką była Anna Kondratowicz, z którą pobrali się potajemnie w 2016 roku. Ślubu udzielił im burmistrz Namysłowa, a parze młodej towarzyszył Muniek Staszczyk oraz Jacek Bławut. Anna początkowo pracowała jako menadżerka aktora, a o swoim związku nie mówili publicznie aż do 2018 roku. Gdy Jan Nowicki się na to wreszcie zdecydował, stwierdził w wywiadzie, że właśnie Annę będzie trzymał za rękę, kiedy „poczuje ten ostatni chłód”. Była z nim do ostatnich chwil. Aktor zmarł 7 grudnia 2022 roku we wsi Krzewent w wyniku zawału serca.

Film przetrwał próbę czas

Jeszcze w 2011 roku mówiono o planie nakręcenia kolejnej części „Wielkiego Szu”. Za kamerą miał zasiąść Sylwester Chęciński, a scenariusz ponownie chciano powierzyć Janowi Purzyckiemu. W roli głównej obsadzono rzecz jasna Jana Nowickiego, lecz do realizacji filmu nigdy nie doszło. Dzisiaj trudno byłoby orzec czy okazałby się on równie wielkim sukcesem, jak w 1983, gdy obejrzało go ponad dwa miliony widzów. Wiemy za to, że tamten film Chęcińskiego przetrwał próbę czasu i nadal pozostaje świetnym przykładem kina sensacyjnego. Warto do niego wrócić – choćby po to, aby usłyszeć, na czym polega uczciwa gra:

Ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem – wygrał lepszy. Jak widzę, nie masz do mnie pretensji...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają