Pod koniec października dowiedzieliśmy się, że brat Maryli Rodowicz założył w sieci zbiórkę na leczenie, której celem było 36 tysięcy złotych. Po paru dniach od jego dramatycznego wpisu na Facebooku rozmawialiśmy z nim i dowiedzieliśmy się, że Maryla i jej starszy syn Janek pomogli panu Jerzemu. Piosenkarka wysłała brata do prywatnej kliniki na badania i za nie zapłaciła. Z kolei Janek pokrył koszty jego operacji.
Pan Jerzy Rodowicz jest już po zabiegu, a dziennikarze "Życia na gorąco" próbowali się z nim skontaktować, by dowiedzieć się, w jakim jest stanie. Wtedy trafili na trop wielkiego oszustwa.
- Kiedy już po zabiegu próbowaliśmy się skontaktować z nim ponownie, okazało się, że ktoś podszywa się pod niego na profilu na Facebooku i prosi o pieniądze - alarmuje tygodnik.
- Możesz mi pomóc finansowo? Potrzebuję 650 złotych. Naprawdę umieram każdego dnia - taką wiadomość rozsyła oszust.
Dziennikarze odpisali mu, że skontaktują się w tej sprawie z Marylą Rodowicz.
- Nie martw się, sam ją poinformuję. Porozmawiam z nią osobiście, potrzebuję tylko tych pieniędzy - odpisał oszust.
Maryla Rodowicz dowiedziała się już od dziennikarzy o oszustwie na jej "chorego brata". Piosenkarka była przerażona i zmartwiona.
- Gwiazda zaczęła już przygotowania do świąt, ale martwi się tym, co dzieje się dookoła. Nie chce jednak komentować tych spraw. Kiedy zadzwoniliśmy do niej, odmówiła wypowiedzi na tematy związane z bratem - czytamy w "Życiu na gorąco".
Polecany artykuł: