Danuta wspierała syna podczas sprawy rozwodowej. Jak każda matka chciała jak najlepiej dla jedynaka, ale puściły jej nerwy. Denerwowała się przyznanymi alimentami (3,2 tys. zł dla Laury i Eweliny), sądowym ograniczeniem widzeń Daniela z córką. Ale dziś, kiedy emocje już trochę opadły, wie, że postąpiła niewłaściwie, raniąc nie tylko Ewelinę, ale i samą siebie.
– Chciałabym przeprosić Ewelinę i jej rodziców za wszystko, co powiedziałam przed sądem. Nie powinnam dopuścić, żeby zawładnęły mną złe emocje. W nerwach wypowiedziałam zbyt wiele przykrych słów. Wcale nie myślę o niej źle. Pragnę żyć w zgodzie z Eweliną i być z nią w stałym kontakcie. To w końcu mama mojej jedynej wnuczki. Zawsze będzie bliska mojemu sercu, mimo że małżeństwo z Danielem im nie wyszło – mówi „Super Expressowi” Danuta Martyniuk.
Żona Zenka zdradza również, że jest szansa na pojednanie poróżnionych rodzin. Niedawno Danuta rozmawiała z Eweliną i wygląda na to, że doszły do porozumienia.
– Porozmawiałyśmy sobie od serca i doszłyśmy do wniosku, że nie można żyć w ciągłej niezgodzie. Ja na pewno matce dziecka zabierać nie będę. Chcę po prostu widywać wnuczkę częściej, niż ustalił sąd. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Nasz dom jest dla Eweliny i Laury zawsze otwarty, a my czekamy na zaproszenie do Russocic, jeśli im nie będzie wygodnie, żeby do nas przyjechać – opowiada Martyniukowa.
Danuta marzy o tym, by w jej rodzinie w końcu zapanował spokój i by wszyscy spotkali się przy jednym stole.
– W tym roku przez pandemię może być trudno, ale chciałabym, żebyśmy w któreś święta wszyscy przełamali się opłatkiem, zapominając o dawnych żalach i przykrościach – podsumowuje Danuta.