Wiesław Gołas, który w ostatnich latach miewał sporo problemów ze zdrowiem, raz na jakiś czas w ramach odpoczynku i rekonwalescencji przyjeżdżał do Domu Artystów Scen Polskich w podwarszawskim Skolimowie, gdzie regenerował siły. Niestety podczas jego ostatniej wizyty doszło do tragedii. Aktor w poniedziałek, 23 sierpnia, dostał drugiego udaru i natychmiast trafił do szpitala. – Chcieliśmy Wiesiowi przychylić nieba. Był u nas w Skolimowie bardzo krótko, ale zaczynał nabierać sił – mówi „Super Expressowi” prezes ZASP Krzysztof Szuster. Nikt nie przypuszczał, że stanie się najgorsze. - Przed pójściem do szpitala w sobotę pojechał do kolegi na działkę, bo czuł się bardzo dobrze, a w poniedziałek stało się to, co nie powinno się stać, został odwieziony do szpitala. To, co się stało, zaskoczyło nas wszystkich – dodaje aktor.
Jak dowiedział się „Super Express”, udar był tak silny, że z Wiesławem Gołasem nie było kontaktu. – Był nieprzytomny – usłyszeliśmy od jego kolegi.
Do samego końca przy aktorze czuwała jego żona, Maria Krawczyk-Gołas, która wierzyła, że jej ukochany mąż znów wygra walkę o swoje zdrowie. Kilka dni temu uspokajała fanów męża. – Wszystko w porządku... – powiedziała nam, gdy zatelefonowaliśmy zaniepokojeni stanem zdrowia gwiazdora.
I choć modliła się o cud, niestety stało się najgorsze. – Tata za miesiąc dożyłby 91 lat. Wszystkim, którzy od dziś rana wyciągają do mnie ręce, dziękuję z całego serca. Fakt odejścia taty jeszcze do mnie nie dotarł – poinformowała w czwartek rano jego córka Agnieszka Gołas.
– Był wspaniałym aktorem. Jego wdzięk polegał na tym, że był to prawdziwy artysta, ale z tym się trzeba urodzić, nie wystarczą szkoła czy bywanie na ściankach. Przeżył szkołę poprzez teatr, szybko został zauważony poprzez zdolności wokalne, kabarety i wiele ról telewizyjnych i filmowych, a głownie „Czterech pancernych i psa”. Cudowny, skromny kolega, który był uwielbiany i kochany. Będzie nam go brakowało – podsumowuje Szuster.