Artysta od lat sprawdza się w komediowych rolach, również prywatnie tryska dowcipem. To niezwykłe poczucie humoru uwielbia jego żona. Ale według artysty dobry humor to tylko część recepty na udany związek. - Małżeństwo to orka na ugorze. Ale dopóki moja żona dziwi się, że po jej mieszkaniu snuje się jakiś facet w kalesonach, a ja dziwię się, że po moim mieszkaniu pęta się jakaś bliżej mi nieznana pani w halce, to znaczy, że jeszcze potrafimy patrzeć na świat zdumionymi oczami dziecka i wszystko jest w porządku - żartuje aktor.
- Jest pan ze swoją żoną już 36 lat. Zdarza się wam jeszcze kłócić tak, że wióry lecą?
- Oczywiście! Bez tego związek nie ma sensu. Kiedy ja np. chcę się napić, a żona np. chce, żebym się nie napił - już jest temat do rozmowy. Jest dyskusja i jest poszukiwanie kompromisu. Moja żona jest bardzo uparta. To typowy Baran. Zawsze chce, żeby wszyscy robili tak, jak ona chce. To było bardzo widoczne w relacjach z córkami - miały zjeść to, co żona chciała, założyć takie, a nie inne ubranie. Teraz córki już wyfrunęły z domu, ale ja pozostałem, więc, no, sprawa jest jasna...
- A jak się posprzeczacie, to potem ciche dni ciągną się w nieskończoność?
- Bardzo ciche, ale bardzo krótkie. Zwłaszcza zimą (śmiech). Nie przepraszamy się, po prostu nagle przestajemy się kłócić. I tak jest do momentu, w którym nagle zaczynamy się kłócić znowu. I już temperatura związku rośnie obiecująco.
- Barany są nie tylko uparte, ale i zaborcze. Czy żona nie była zazdrosna o to, że np. uczestniczył pan w jakiejś imprezie, w otoczeniu pięknych pań?
- Może i była, ale oboje dawaliśmy sobie sporo swobody. Zdarzało się, że żona zostawiała mnie na imprezie, bo chciała już wrócić do domu, chociaż "życzliwe" koleżanki radziły jej, i słusznie, żeby tego nie robiła. Zawsze jednak potrafiliśmy zachować szlachetny umiar i rozsądną równowagę między czasem spędzanym razem i oddzielnie.
- Żonie nie przeszkadzało, że wolne chwile spędzał pan na rybach? A tych chwil było całkiem sporo...
- Nie mogła mieć pretensji, bo ja te ryby nie tylko łowiłem, ale też oporządzałem, smażyłem. Zresztą już mniej się rybkami pasjonuję.
- Teraz jest golf, też pasjonujący...
- Ale na pewno nie byłoby pasjonująco, gdybyśmy tak sobie cały czas jedli z dzióbków i wszystkie wolne chwile spędzali tylko z sobą. We wzajemnych stosunkach byłoby to nie do zniesienia.
- Udało wam się przez lata wypracować receptę na szczęśliwy związek?
- Małżeństwo to ciężka robota, bez urlopu. Orka na ugorze. Ale dopóki moja żona dziwi się, że po jej mieszkaniu snuje się jakiś facet w kalesonach, a ja dziwię się, że po moim mieszkaniu pęta się jakaś pani w halce, to znaczy, że jeszcze potrafimy patrzeć na świat zdumionymi oczami dziecka i wszystko jest w porządku. A jak przestaniemy się dziwić, to będzie koniec. Geriatria i wieko "piórnika", zatrzaskujące się z hukiem nad pozbawioną zdziwienia twarzą (śmiech).
- Co pan lubi u swojej żony?
- Lubię, że lubi moje poczucie humoru.
- Czy jest jakaś cecha, której nie lubi pan w swojej żonie?
- Może tego, że moja żona strasznie dużo mówi. Ale co mówi? Tego nie mówi. I niech tak pozostanie, bo inaczej rozpuściłbym się w ciszy jak dziadowski bicz.
Wiktor Zborowski
Popularny aktor filmowy, teatralny i dubbingowy, absolwent PWST w Warszawie. Znany jest m.in. z roli Habera w słynnej komedii "C.K. Dezerterzy" oraz Longinusa Podbipięty w "Ogniem i mieczem". Prywatnie mąż aktorki Marii Winiarskiej. Ma dwie córki: Zofię (24 l.) i Hannę (29 l.).