Głównego bohatera Jordana Belforta gra Leonardo DiCaprio, który już nieraz pokazał na co go stać. „Wilk z Wall Street” odkrywa jego kolejną twarz. Grany przez DiCaprio Belford to młody, cwany i dążący do celu po trupach broker. Jednej strony uroczy profesjonalista, czarujący klientów, a z drugiej żałosny ćpun. DiCaprio w obu wcieleniach wypada znakomicie i przekonująco!
Tytułowy Wilk, czyli Belford trafia na Wall Street, gdzie zdobywa pierwsze szlify i słucha rad starszych kolegów o tym, że gdy drzwi są zamknięte należy wejść przez okno, a w zanadrzu zawsze mieć ze sobą działkę. Cenne rady przydają mu się, gdy firma, w której pracuje pada a on ląduje na bruku.
Wilk w owczej skórze ściemnia ile się da!
Zakłada własny biznes i staje się królem krętaczy! Oszukuje klientów, ściemnia ile wlezie mamiąc mrzonkami o bogactwie. A jak na króla przystało otaczają go piękne kobiety. A tych jest w filmie "Wilk z Wall Street" są całe tabuny - głównie nagich.
Znawcy kina podkreślają, że chociaż reżyser filmu Martin Scorsese nie jest już najmłodszy to fantazji i szybkości dzieła pozazdrościłby mu niejeden młodszy kolega po fachu. Nic dziwnego, w końcu reżyser ma doświadczenie potwierdzone Oscarem.
Film choć długi, bo trwa 3 godziny to nie nudzi. wartka, szybka akcja, sceny z życia bohatera zmieniają się jak w kalejdoskopie. kto chce poczuć jak żyją giganci niech wybierze się do kina!