- Doktor Wezół z "Rancza" czy Jerzy Dudek z "Na Wspólnej"? Która postać jest panu bliższa?
- Inaczej pracuje się nad tymi postaciami. W "Ranczu" cykl produkcyjny jest zamknięty, więc wiem, jak mój bohater będzie się zachowywał od pierwszego do ostatniego odcinka. W "Na Wspólnej" jest nieco inaczej. Scenariusz dostaję kilka dni przed zdjęciami, więc wiem tylko, co robi tu i teraz. Nie mam natomiast pojęcia, co będzie się z nim działo w przyszłości. Wezół ma ostry rys komediowy, to dobrze napisana postać, z żywym dialogiem. Lubię go grać. Nie mówię jednak, że Dudek nie jest mi bliski. Mam szczęście, że mogę równolegle grać dwie tak różne postaci.
- Dudek ma niemały orzech do zgryzienia. Jego przyjaciel romansuje z jego córką...
- Jak każdy ojciec nie dziwię się Dudkowi, że się wkurzył. Gdyby jakiś mój przyjaciel podrywał moją córkę, pewnie dostałby w zęby. Trudno w takiej sytuacji nie stracić równowagi ducha i nie zacząć działać agresywnie.
- Pańska córka Rozalia ma 12 lat. Czy widać już u niej zapędy aktorskie?
- Na razie kończy dwie szkoły - zwykłą i muzyczną. Chciałem, żeby - tak jak ja w dzieciństwie - uczyła się gry na pianinie. Ale sama zdecyduje, czy będzie to kontynuować, czy nie. Rozalia świetnie śpiewa, recytuje, ale chyba nie chciałbym, żeby poszła w moje ślady. To ciężki zawód, zwłaszcza dla kobiety. Jeśli jednak tak wybierze, to zaakceptuję każdą jej decyzję.
- Niektórzy twierdzą, że praca nad telenowelą jest nudna. Pan też jest podobnego zdania?
- Telenowela wymaga szalonej dyscypliny i koncentracji. Myślę, że można solidnie pracować nad telenowelą pod warunkiem, że ma dobry scenariusz, reżysera, operatora, a przede wszystkim dobrą atmosferę na planie. Bez tego ani rusz. Na szczęście "Na Wspólnej" nie brakuje życzliwości i dobrych relacji.