Powód tej salonowej wojenki jest zgoła dziwny. Chodzi o okładkę w "Newsweeku", jednym z kolorowych magazynów, na którego to czele stoi Lis. Zdobi ją podobizna Wojewódzkiego i tytuł "Moja bardzo wielka wina" odnoszący się do rozmowy showmana TVN z Mikołajem Lizutem (41 l.). Obaj panowie narzekają, że "Polska schamiała", promując w ten sposób swoje nowe przedsięwzięcie medialne.
Kiedy Wojewódzki zobaczył okładkę, wpadł w szał i opublikował list otwarty do Lisa. Kuba czuje się zlekceważony, bo podobno nie tak owa okładka miała wyglądać.
Przeczytaj też: Wojewódzki do Lisa: Dymasz starych kolegów!
"Tym samym potwierdziłeś wszystkie negatywne opinie na swój temat, które docierają do mnie od lat. Dla mnie przestałeś być redaktorem naczelnym, a stałeś się handlarzem. Małym handlarzem ( ) Ja, pisząc o medialnych chamach, zacząłem od siebie. Może teraz czas na Ciebie? Czy w pogoni za sprzedażą naprawdę warto dymać starych kolegów?" - pyta retorycznie Kuba. Zarzucił też Lisowi, że przez kilka dni unikał z nim kontaktu, co doprowadziło go do takiego desperackiego kroku i zmusiło do napisania tego listu.
Wczoraj Tomasz Lis nie odpowiedział na zarzuty. Zrobił to "Newsweek". Tygodnik twierdzi, że nie było ze strony Wojewódzkiego i Lizuta żadnych zastrzeżeń co do przygotowywanej sesji fotograficznej, showman też nie wyrażał żadnych obiekcji.
Zobacz: Pawłowicz: "Czy współżycie do odbytu to miłość?"
"Redaktor naczelny wielokrotnie kontaktował się z p. Wojewódzkim, chcąc wyjaśnić sytuację. Pytał, na czym polega problem z okładką i jakiej zmiany oczekiwałby p. Wojewódzki. Nie otrzymał żadnej konkretnej odpowiedzi" - czytamy w oświadczeniu gazety.
Kilka lat temu Wojewódzki i Lis przyjaźnili się, wzajemnie gościli w swoich programach. Wszystko zaczęło się psuć w czerwcu ub.r., kiedy to Wojewódzki trafił na okładkę magazynu Lisa jako człowiek, którego Polacy nie chcą w polityce. Teraz zaś obraził się za okładkę, która mu się nie podoba. To chyba koniec tej przyjaźni...