W ubiegły poniedziałek Wojewódzki został zaatakowany przed siedzibą Radia Eska przez zamaskowanego młodego mężczyznę. Twierdził, że "szaleniec" oblał go żrącym płynem. Na własną rękę zrobił obdukcję i podzielił się wynikami z portalem naTemat.pl. Z dokumentów wynikało, że doznal poparzeń "termicznych i chemicznych szyi i głowy".
Zobacz: Wojewódzki zrobił obdukcję - był poparzony! Policja kłamie?
Po dwóch dniach przerwy dziennikarz wrócił do pracy w radiu, ale publicznie się nie pokazywał. Wyjątek zrobił tylko z powodu koncertu Dawida Podsiadły. Zwycięzca "X-Factor" nie był wprawdzie w drużynie Kuby a Tatiany, ale obaj bardzo się polubili.
Podczas wieczoru Wojewódzki wcale nie uciekał od fotoreporterów. Wygląda na to, że po groźnym incydencie nie ma już śladów. Na twarzy dziennikarza nie widać poparzeń ani blizn.
Sprawą ataku na Wojewódzkiego cały czas zajmuje się policja. Z analizy koszulki, którą tuż po incydencie dziennikarz zostawił do badania, wynika że nie było na niej żadnej niebezpiecznej dla zdrowia i zycia substancji. Ale miał on jeszcze odstarczyc policji kurtkę, którą miał na sobie podczas ataku. Jak podaje Gazeta Wyborcza, showman do tej pory, mimo upomnień policji, nie zgłosił się na komisariat.