Gdy w poniedziałek Kuba stał się ofiarą ataku nieznanego mężczyzny, rodacy wstrzymali oddech. Jedni mu współczuli, inni cieszyli się z napaści. Sprawa jednak była poważna. Wszak po napadzie Wojewódzki pojechał do szpitala. Szybko jednak z niego wyszedł i udał się na policję. Funkcjonariusze opublikowali nawet zdjęcia zbira, który napadł na czołowego prześmiewcę. Napastnik z odsłoniętą twarzą opryskał ubranie niezidentyfikowaną cieczą, a potem spokojnie oddalił się w kierunku pobliskiej pętli autobusowej.
Na szczęście Kubie nie stało się nic poważnego, ale i tak wszyscy zastanawiają się, czym oblano Wojewódzkiego. "Król TVN", jak sam siebie nazywa, wyjaśnił narodowi, jaka substancja znalazła się na jego ciele. "No dobra, ta brunatna żrąca substancja to była coca-cola..." - napisał Wojewódzki na swoim profilu na Twitterze, choć w wypowiedzi przytoczonej przez Gazetę Wyborczą miał twierdzić, że ktoś na Twitterze podszył się pod niego.
Policja nie jest pewna czym bandyta potraktował showmana. - Jesteśmy w trakcie ustalania, czego dokładnie użył mężczyzna, który go zaatakował - mowi st. asp. Mariusz Mrozek (41 l.) z Komendy Stołecznej Policji.
PRZECZYTAJ: Wojewódzki wrócił do pracy: "Czasem warto zostać oblanym kwasem"
O coli na razie nie ma mowy.
Szaleniec, który dopuścił się ataku na Kubę, najwidoczniej chciał dziennikarza nastraszyć, a może też i ośmieszyć. W końcu sam Kuba lubi sobie żartować. Nawet z głowy państwa. Gdy w lipcu na Ukrainie młody mężczyzna zaatakował prezydenta Bronisława Komorowskiego (61 l.) jajkiem, Wojewódzki szybko to skomentował. "Jaki prezydent taki zamach" - napisał wtedy Kuba na swoim profilu internetowym.
Miało być śmiesznie, ale czy było?
Kuba na szczęście wczoraj wrócił do pracy, poczucie humoru nadal go nie opuszczało. Sprawca ataku na niego wciąż jest poszukiwany.