- Mamy lepsze i gorsze okresy. W końcu pracujemy ze sobą już tyle lat, że w końcu dochodzi do różnych sporów... Ale szanujemy się - tak dyplomatycznie o konfliktach z Kotulanką mówi Stockinger.
Okazuje się, że sprawa jest jednak o wiele bardziej poważna. Nie jest tajemnicą, że para aktorów już od lat nie pała do siebie sympatią. Dodatkowo Kotulanka podobno nie należy do ludzi, których można "przyłożyć do rany".
Patrz też: Proces Stockingera ruszy pod koniec marca
- Ten konflikt przetrwał lata. Zarówno Agnieszka, jak i Tomek robią wszystko, co mogą, by nie przenosić swojej antypatii na ekran, ale nie wiadomo, jak długo to się jeszcze uda. Sytuacja zaczyna już wszystkich irytować - mówi osoba pracująca przy produkcji serialu. - Kiedy inni żartują, rozmawiają sobie w garderobie czy na planie, ta dwójka wymownie milczy, a tuż po zdjęciach każde idzie w swoją stronę. Zdarza się, że czasem zaczynają sobie robić niemiłe uwagi podczas grania. Wręcz warczą na siebie. Nie ma mowy, aby oboje byli jednocześnie w pomieszczeniu charakteryzatorskim - mówi nasz informator.
Okazuje się, że para niemal nigdy nie spotyka się również na imprezach promujących serial.
- Jeśli już któreś bywa, to jest to zazwyczaj Tomek, Agnieszka rzadko kiedy pojawia się na tego typu spotkaniach, a już jak ognia unika obecności swojego serialowego męża - dodaje anonimowy pracownik.
Scenarzyści "Klanu" niechętnie, ale jednak przyznają, że dwie tykające bomby - doktora Lubicza i jego żonę - trzeba w końcu rozbroić. Jak to zrobić? Najprościej rozwieść serialowych małżonków. Przynajmniej wtedy nie będą musieli grać wspólnych ról - dzięki czemu wojna na planie zostanie zlikwidowana.
Patrz też: Ola Szwed nie opuszcza Stockingera (ZDJĘCIA!)
Choć wśród serialowych twórców pojawiają się głosy przemawiające za podgrzewaniem konfliktu.
- Owszem w serialu można kogoś rozwieść lub wysłać za granicę... Ale moim zdaniem o wiele lepszym pomysłem jest wykorzystanie takiego konfliktu. W małżeństwach bywają różne stany emocjonalne - słabość, złość, bezradność, ludzie się kochają i nienawidzą. Według mnie może to być dodatkowy plus - stwierdza Jan Purzycki (62 l.), scenarzysta innego hitu serialowego, "Złotopolscy".
Miejmy jednak nadzieję, że aktorzy w końcu przełamią swoje uprzedzenia i atmosfera na planie "Klanu" unormuje się na tyle i dalej będziemy mogli śledzić losy radosnej rodzinki Lubiczów.