Budka Suflera pożegnała się ze swoimi fanami w 2014 r. To miał być oficjalny koniec kariery zespołu. Jednak tuż przed swoją śmiercią Romuald Lipko (†69 l.), w 2019 r. postanowił wznowić działalność kapeli. To nie spodobało się Krzysztofowi Cugowskiemu, który odmówił śpiewania w Budce. Od tego czasu zespół miał nowego wokalistę na koncerty, a nową płytę nagrał z inną swoją legendą, Felicjanem Andrzejczakiem (74 l.).
Teraz gruchnęła wieść, że Budka Suflera znów wraca do gry, a jej wokalistą został popularny aktor Jacek Kawalec. Krzysztof Cugowski zaciska zęby, gdy o tym słyszy.
– Ten powrót Budki Suflera w ogóle mnie nie dotyczy. To jest trzeci powrót Budki... Należy na to popatrzeć i się nad tym zastanowić. Ja się zastanawiałem i tak właśnie uważam: że smutne to demolowanie legendy zespołu – mówi Krzysztof Cugowski w rozmowie z „Super Expressem”.
Gwiazdor był wyraźnie poirytowany pytaniami o Budkę Suflera i Jacka Kawalca.
– Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat. Proszę dzwonić do mnie w sprawach dla mnie istotnych – przekazał nam wymownie.
NIE PRZEGAP: Krzysztof Cugowski ma głodową emeryturę, więc dorabia przed świętami. Kwota powala
Jacek Kawalec, wchodząc w nową rolę, musi się więc zmierzyć nie tylko z legendą, której trudno dorównać...
– Ja panu Krzysztofowi Cugowskiemu życzę naprawdę wielu, wielu sukcesów. Jest wspaniałym artystą obdarzonym niesamowitym głosem, charyzmą. Publiczność na ten głos czeka. Na pewno będzie miał wiele sukcesów, może nie z tym zespołem, bo sam kilka lat temu zrezygnował ze współpracy. Ale ja wysyłam najlepszą energię w stronę pana Krzysztofa – mówi nam Jacek Kawalec.
Ale tej dobrej energii nie otrzymał od Cugowskiego. Zapytaliśmy, czy go to nie smuci.
– Ale to nie jest mój problem. Absolutnie nie mój – mówi wprost Kawalec.