Grażyna Wolszczak udała się z Cezarym Harasimowiczem na wakacje do Gruzji. W Tbilisi zostali przyjęci prawdziwie po gruzińsku - gospodarze hotelu szybko zaprosili ich na biesiadę. A na Wschodzie, jak to na Wschodzie, każda biesiada musi być suto zakrapiana. Grażyna Wolszczak musiała więc pić bimber!
– Bardzo chcieli, żebyśmy spróbowali ich rodzimego trunku, czyli gruzińskiego bimbru. I musieliśmy pić. Nie mogliśmy zastopować, bo ciągle były toasty za wszystkie kobiety, za przyjaźń, za pokój na świecie. Nie wypadało odmówić – opowiedziała o swoich wakacjach "Faktowi".
Następnego dnia aktorka kiepsko się czuła, a żeby wyleczyć kaca, jadła gruzińskie pierożki. Złamała więc swoją kolejną zasadę - na co dzień bowiem nie je glutenu, który zawierają pierożki.
Nie poszła już więcej na żadną biesiadę.