- Wcale nie gwałciłem córki, to matka wmówiła jej, że tak było! - w ten dość pokrętny sposób Woody Allen (79 l.) broni swojego dobrego imienia po tym, jak Dylan Farrow (29 l.) oskarżyła go, że wiele razy napastował ją seksualnie, gdy miała 7 lat.
Jednak kobieta ani myśli przestać mówić. W odpowiedzi na słowa reżysera do swojej historii dodała kolejne szczegóły. "Woody Allen znowu atakuje mnie i moją rodzinę, ale nie zamknie mi ust. Istnieją sądowe dokumenty potwierdzające, że w 1991 roku przechodził leczenie tego, co nawet jego własny terapeuta nazywał ťniewłaściwymi zachowaniami wobec mnie.
Allen utrzymuje, że przed laty wykrywacz kłamstw oczyścił go z zarzutów, ale tak naprawdę odmówił wtedy próby na wariografie. I to nie moja matka Mia Farrow (68 l.) wniosła przeciwko niemu oskarżenie, gdy miałam 7 lat, ale pediatra, który mnie wtedy zbadał" - pisze Dylan w kolejnym liście otwartym opublikowanym w sieci.
Czy sprawa znajdzie finał w sądzie? A może znajdzie się w USA dziennikarz, który dotrze do dokumentów, o których mówi przybrana córka sławnego reżysera?
Zobacz jeszcze: Woody Allen kontratakuje: moja córka została wykorzystana przez matkę!