Lubiła towarzystwo i dobrą kuchnię
Bogusław Mec (63 l.), nagrał z Anną Jantar ostatnią piosenkę tuż przed jej wylotem do USA:
- Przyjechała taksówką, z Warszawy do Łodzi i porwała mnie do Katowic, byśmy nagrali "Pozwolił nam los". Jaką była osobą? Świetną kumpelą. Pierwszy wyjazd o Ameryki miałem dzięki niej. "Trelowała" na mój temat, uruchomiła kontakty i pojechałem z tam śpiewać...
Przeczytaj koniecznie: Odkrywamy nieznane szczegóły życia i śmierci Anny Jantar! Wracała ratować rodzinę!
Wspólne koncerty, wyjazdy... Pamiętam szczególnie jeden, na zaproszenie komunistycznej gazety "Unita", do Włoch, gdzie pojechaliśmy z grupą artystów z Polski. Jeden koncert wieczorem, a reszta... to dwa tygodnie wakacji. Ania lubiła towarzystwo, dobrą kuchnię... Kiedy koncertowaliśmy w okresie Świąt Bożego Narodzenia, ja kombinowałem jakąś choinkę, ona obrus, kolację dla wszystkich. I tak mieliśmy namiastkę świąt w hotelu.
Była świetną kumpelą, bo kiedy słyszała piosenkę, którą lubiła lub gdy coś nie szło w chórku, to stawała do chórku i śpiewała. Lubiła ładnie wyglądać. Zawsze mnie pytała: - Czy powinnam to założyć? A może tamto? Skończyłem projektowanie ubioru, więc ceniła moje zdanie.
Natusia była jej oczkiem w głowie
Maria Szabłowska (64 l.), dziennikarka radiowa, współprowadzi też w telewizji "Wideotekę dorosłego człowieka"
- Pierwszy raz usłyszałam ją, gdy śpiewała z zespołem Waganci utwór "Co ja w tobie widziałam". Już wtedy wiedziałam, że ma głos i to coś, co tak trudno określić. I że nie zatrzyma się na tej jednej piosence.
Ostatni raz widziałam ją w polskim radiu w grudniu' 79, tuż przed wyjazdem do Stanów. Była promienna... Po prostu królowa świata! To były czasy jej wielkiej popularności. Była promienna, bo miała nowy pomysł na siebie. Chciała odejść od popowych melodyjnych piosenek typu "Tyle słońca w całym mieście".
Byłam taką dziennikareczką, ona wielką gwiazdą, a nie czuło się bariery. O Natalii mogłaby mówić bez przerwy, "Moja Natusia, moja Natusia", tak była w niej zakochana.
Lubiła dobrze wyglądać, ale była skromna. Może wydać się to śmieszne, ale dawniej gwiazdy, jak kupiły coś sobie, to chwaliły się: - A to kupiłam w Paryżu a to w Nowym Jorku. Ona nie. Mówiła: - A to taki zwykły ciuszek z NRD.
Każdy chciał ją zdobyć
Andrzej Kosmala (64 l.), dziennikarz, autor tekstów piosenek, menadżer Krzysztofa Krawczyka
- Anię poznałem, gdy była jeszcze nastolatką i właściwie zaczynała karierę. Pracowałem w poznańskim radiu, gdzie ona, wraz z zespołem "Polne kwiaty" przyszła nagrać piosenkę. Pamiętam, szukaliśmy dla niej pseudonimu, bo Anna Szmeterling zupełnie nie brzmiało. Wymyśliliśmy Anna Maria, ale okazało się, że już taka wokalistka jest, więc wybraliśmy "Anna Terling" i pod takim nazwiskiem ta pierwsza piosenka zostało zapisana.
Była piękna kobietą, pamiętam, że wszyscy z zespołu "Polne kwiaty" chcieli ją zdobyć. Nie udało się, to wyrzucili ją z zespołu... Była wesołą osobą, ale też refleksyjną.