Znany z serialu "Teraz albo nigdy" Jan Wieczorkowski, który na początku lutego po pijanemu pobił policjanta w Krakowie, na kilka tygodni zniknął z warszawskich salonów. Nie pokazywał się też nigdzie ze swoją ukochaną Urszulą. Dziewczyna była obrażona, że jej chłopak trafił na noc do aresztu z promilami we krwi.
Ale wszelkie niesnaski kochankowie mają już za sobą. W weekend Urszulę i Janka spotkaliśmy w popularnym warszawskim centrum handlowym. Oboje wybrali się na zakupy. Zakochani kilka godzin spacerowali od butiku do butiku, od czasu do czasu zatrzymując się na kawę czy gorącą czekoladę w pijalni "Wedla". Nawet do głowy nie przyszło Wieczorkowskiemu skoczyć na małe piwko. Tego w Krakowie nawarzył już dość. Teraz nadszedł czas udobruchać dziewczynę.
Aktor, aby zmiękczyć serce ukochanej, zaprowadził ją do sklepu z dżinsami. Ochy i achy było słychać niemal w całym centrum handlowym, gdy Ula wbijała się w seksowne spodnie, które idealnie podkreślały jej zgrabną sylwetkę. Nic dziwnego, że jedna para wylądowała w torbie, a wszelkie nieporozumienia poszły w niepamięć.
A było o czym zapominać. Miesiąc temu Janek trochę zaszalał w Krakowie. Pijany zataczał się na ulicy i o mały włos nie wpadł pod samochód. Kierowca zatrzymał się, bo chciał aktorowi pomóc. Wtedy Wieczorkowski dostał szału. Rzucił się na niego i uderzył pięścią w twarz. Na nieszczęście aktora, kierowca okazał się być policjantem. Gwiazdor noc spędził w areszcie. Badania wskazały, że miał 2 promile alkoholu we krwi.
Jan nigdy nie krył, że ceni sobie dobrą zabawę.
- Jeśli mam problemy, to lubię się napić - powiedział w jednym z wywiadów. Krakowski wyskok spowodował jednak, że aktor nie chce drażnić Uli i nie myśli już o napojach wyskokowych. Teraz Wieczorkowski ze sklepu wychodzi z wodą pod pachą. Oto siła miłości!