Maja Kuczyńska opowiedziała swoją historię w mediach społecznościowych i poruszyła serca tysięcy osób w całej Polsce. Film odnotował milionowe wyświetlenia, a wielu ludzi zaoferowało swoje wsparcie. Historia dziewczyny zaczyna się, kiedy miała 24 lata. Wybrała się na grillowanie u znajomych - w zasadzie znajomych jej znajomych, bo nie znała tam prawie nikogo. Majówka rozegrała się na Lubelszczyźnie. Najpierw dziewczyna wraz z przyjaciółką i jej ówczesnym chłopakiem spędzali czas na działce w Okunince nad Jeziorem Białym. Potem zostali zaproszeni na grilla nieopodal, zaproszenie przyszło od mamy chłopaka jej przyjaciółki. Na miejsce co chwilę przyjeżdżał ktoś nowy, impreza była pozytywna, aż nadszedł wieczór. Zrobiło się chłodniej, wiec w celu ogrzania towarzystwa wykorzystano biokominek. Maja Kuczyńska widziała takowy po raz pierwszy w życiu. Gdy stała dosyć blisko, a inna osoba przy użyciu kanistra z paliwem chciała uzupełnić urządzenie, nagle doszło do potężnej eksplozji. – Ułamki sekund. Pamiętam tylko wielki wybuch i wszechobecny ogień. Miałam na sobie bluzę z kapturem. Czułam, że się palę i nie mogę zgasić. Biegnę. Nie wiem, co robić. W pewnym momencie ktoś chwyta mnie i wrzuca do basenu. Tam tracę przytomność. Po chwili jakimś cudem wychodzę z wody. Pierwsze, co robię, to ściągam satynowe spodnie – relacjonowała w rozmowie z „Wprost” Maja Kuczyńska. Potem rozpoczęła się walka, pełna łez i potu. Szczegóły poniżej.
Maja Kuczyńska dostała ataku paniki. Wprowadzili ją w stan śpiączki farmakologicznej
Maja Kuczyńska wraz z przyjaciółką zostały przetransportowane do szpitala. Ona - karetką, a koleżanka - helikopterem LPR. Trafili do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej. 24-letnia Maja straciła tam przytomność, została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Nie wiedziała, ile czasu minęło i co się wtedy działo. Została podpięta pod respirator, bo przez oparzone drogi oddechowe nie mogła sama oddychać. W tej placówce spędziła półtora miesiąca, a w kolejnych dwa i pół miesiąca. Maja doznała bowiem 40-procentowego oparzenia całej powierzchni ciała. Trzeci poziom oparzeń i drugi stopień ran głębokich. Samodzielnie nie mogła oddychać, ani mówić. Cała była w bandażach i opatrunkach.
– Rura w gardle. Pamiętam jak po dwunastu dniach po raz pierwszy poprosiłam o odłączenie od respiratora. Był to dzień moich 25. urodzin, 12 maja. Wytrzymałam dobę, potem zaczęłam tracić oddech. Musieli znów wszystko zamontować. (...) – Czułam rezygnację, groziła mi tracheotomia. Nie mogłam pojąć, że coś, co robiłam od momentu narodzin – oddychanie – sprawia mi tak ogromną trudność. Samodzielnie nie oddycham, nie mówię, nie jestem w stanie nawet sięgnąć po szklankę z wodą. Dlaczego? Dlaczego akurat ja? - mówiła w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".
Niedawno Maja Kuczyńska pojawiła się też w telewizji śniadaniowej, gdzie opowiadała o swoim dramacie. W końcu wywalczyła drogę o samodzielne oddychanie. Dostawała czasem tylko maskę tlenową. Długo nie chciała patrzeć na rany, wolała nie widzieć, jak wygląda jej ciało. Potem ten moment nadszedł. Było ciężko. - Nie mogłam opanować emocji, załamałam się. Zadzwoniłam do mamy i poprosiłam, by przywiozła golarkę. Musiałam zgolić głowę. Zrobiłam to w wielkich bólach. Właściwie nie ja, a pan pielęgniarz. Wtedy obiecałam sobie, że to symboliczny nowy początek. Dostałam nowe życie. Przez miesiąc nie było pewne, czy z tego wyjdę. Miałam 20 procent szans - mówiła we "Wprost".
Maja Kuczyńska dostała wsparcie od równie poparzonej przyjaciółki. Prokuratura prowadzi postępowanie
25-letnia dziś Maja Kuczyńska otrzymała ogromne wsparcie od przyjaciółki, Dominiki, która także doznała rozległych oparzeń. Były w tym razem i wierzyły, ze dadzą radę. Po wyjściu ze szpitala rozpoczęły proces przywrócenia dawnego wyglądu, choć w pełni nie będzie to możliwe. Obecnie tiktokerka jest na etapie operacji. Zabieg związany z przykurczem dłoni, laseroterapia, sterydy na wypukłość blizn. Do tego jeszcze liczne przeszczepy skóry. Większość zabiegów musiała robić prywatnie.
Teraz Prokuratura Okręgowa w Lublinie, w ośrodku zamiejscowym z siedzibą w Chełmie, toczy postępowanie pod kątem sprowadzenia zdarzenia niebezpiecznego. Poszkodowane chcą, by wyciągnięto konsekwencje wobec osoby, która doprowadziła do wypadku. Naraziła ona bowiem dziewczyny na trwały uszczerbek na zdrowiu. - Nie jestem tym, kim byłam przedtem - mówi Maja Kuczyńska. Lekarze obiecują jej skuteczne usunięcie skutków oparzeń, już dziś widać dużą różnicę. - Ale to nigdy nie będzie moje poprzednie ciało - mówiła. 25-latka czuje wdzięczność do lekarzy, ponieważ ją uratowali. Byli empatyczni, wspierający i pocieszający. - Dostałam drugą szansę i chcę ją maksymalnie wykorzystać - podsumowuje.