Edyta Górniak była świadkiem przerażających scen. W nocy ze środy na czwartek piosenkarka jechała do Warszawy na nagrania jednego z programów. Do stolicy wiózł ją prywatny szofer. W okolicy Kielc na drodze S7 artystka i jej kierowca dostrzegli tira, który stanął w płomieniach. Postanowili sprawdzić, co się dzieje, czy prowadzący ciężarówkę nie wymaga pomocy. Diwa po udziale w programie "My Way" doskonale wiedziała, jak udzielić pierwszej pomocy, gdyby okazało się to potrzebne.
"Edyta kazała się zatrzymać i wybiegła z samochodu, żeby sprawdzić, czy nikomu się nic się nie stało. Była bardzo blisko, gdy nastąpiła eksplozja" - mówi nasz informator.
Jak ustalił serwis pomponik.pl, pojazd stanął w płomieniach z powodu nieszczelnego baku.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Kierowca tira zdążył wysiąść z auta i oddalić się od niego.
Górniak zachowała spokój, chwyciła po telefon, aby wezwać pomoc. Na szczęście policja była już w drodze na miejsce zdarzenia. Po chwili artystka mogła więc dalej ruszyć w podróż do Warszawy. Na długo jednak nie zapomni tych mrożących krew w żyłach chwil.
Zobaczcie wideo z miejsca zdarzenia:
Przypomnijmy, że pod koniec ub.r. Edyta Górniak zdała egzamin na prawo jazdy. Zrobiła to przed kamerami TVN w swoim programie "My Way". Od kiedy zdobyła prawo do kierowania pojazdem, skorzystała z niego tylko raz. Jednak znacznie pewniej czuje się na drodze i wie, jak reagować w przypadku niebezpiecznych zdarzeń.
Zobacz także: Edyta Górniak robi prawo jazdy i wyznaje: Mandaty wezmę na raty [WYWIAD]