Pierwszy strach padł na rodzinę królewską, gdy koronawirusa zdiagnozowano u księcia Karola, następcy tronu. Ten od razu przeniósł się do Szkocji, a jego żona Camilla dla bezpieczeństwa zamieszkała w drugiej części zamku. Potem zaczęło być niebezpiecznie, gdy COVID-19 wykryto u premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona. Ten na szczęście wyzdrowiał, ale ograniczył spotkania służbowe, także regularne audiencje u królowej Elżbiety. Porozumiewają się telefonicznie.
Brytyjskie media opublikowały szczegóły izolacji Elżbiety II. Cała operacja nosi nazwę HMS Bubble. Kluczowymi dla niej są pracownicy królowej, którzy dbają o nią przez całą dobę. Jest ich 22 i podobno od początku zapowiedziano im, że muszą zrezygnować z kontaktów z rodzinami. Są całkowicie odizolowani od bliskich i po prostu mieszkają w zamku Windsor. Kluczowe jest jednak to, że nawet codzienna praca to tak naprawdę służba dla królowej. Decydując się więc na objęcie jakiegokolwiek stanowiska, takie sytuacje są „wliczone w ryzyko”.
- Najważniejszą kwestią jest obecnie ochrona królowej i księcia Edynburga przed wirusem. Aż strach pomyśleć, jaki chaos by zapanował, gdyby coś im się stało – czytamy w „The Sun”.
Czytaj "Super Express" bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie "Super Express" KLIKNIJ tutaj