Brawo! Piotr Zelt (40 l.) nie wyrzuca jedzenia do kosza. Popularny aktor doskonale wie, że kryzys ekonomiczny, wbrew pozorom, bierze się z dobrobytu. Więc on nie zamierza dopuścić, by i jego dopadł. Gwiazdor nie lubi niczego marnować. Dlatego gdy jego żona i córka mają już pełne brzuszki, on zjada po nich to, co zostało na talerzu.
Przystojnego aktora i jego rodzinę spotkaliśmy w warszawskim centrum handlowym. Pan Piotr, jego żona Ewa i córeczka Nadia (1 r.) wybrali się na świąteczne zakupy i obiad.
- Moje prezenty dla najbliższych są przemyślane, bo są z serca - mówi nam Zelt. - Prezent dostanie też moja malutka córeczka. Choć jeszcze niewiele rozumie i nie wie, kim jest Święty Mikołaj, to tradycji musi stać się zadość - dodaje aktor.
Spacer po galerii handlowej trochę jednak wyczerpał Zeltów. Udali się więc na obiad. Pan Piotr szybko zjadł swojego kotleta z surówkami. Panie zaś nie miały tak wielkiego apetytu. Pani Ewa podsunęła więc swoje jedzenie mężowi. Na szczęście Zelt był głodny jak wilk. Z przyjemnością zjadł za nią obiad, a na deser dokończył za córeczkę zupkę ze słoiczka - by nic się nie zmarnowało.
I to się chwali! Bo jedzenia nie wolno wyrzucać do kosza.