Mszana na Śląsku będzie się Dodzie śnić po nocach jak najgorszy horror. Podczas koncertu piosenkarka wykonała jeden z zaplanowanych scenicznych elementów - skok tyłem na ręce fanów. Zazwyczaj w tej części publiki stoją osoby, które zostały specjalnie wyróżnione - działacze fanklubów i zwycięzcy konkursów. W sumie może tam być nawet 40 osób. Taki skok to część scenariusza, tak jak osoby, które mają odpowiadać za złapanie Dody. Tym jednak razem takiego łapacza nie było... Wokalistka stanęła tyłem do ludzi, wyciągnęła do góry ręce i... zniknęła wszystkim z oczu. Okazało się, że fani odsunęli się od niej i biedaczka gruchnęła na ziemię z wysokości blisko 2 metrów! Część widzów nie zorientowała się nawet, co się stało, a poturbowana Doda leżała na mszańskiej glebie bez przytomności. Dopiero po chwili, kiedy ją odzyskała, wróciła na scenę i dokończyła koncert. Okazało się, że bardzo ryzykowała. Po występie trafiła do szpitala w Wodzisławiu, gdzie założono jej kołnierz ortopedyczny na szyję. Potem już w Warszawie artystka przeszła cykl badań. Ze szpitala jej nie wypuszczono, a wyniki na prośbę Dody utajniono.
Przeczytaj: Doda poturbowała się na koncercie
We wtorek pojawiło się za to oświadczenie ekipy królowej. "Doda jednak nie ma tego za złe fanom i prosi, byście nie zadręczali się wyrzutami sumienia. Trzeba teraz myśleć pozytywnie i jak najszybciej stanąć na nogi" - czytamy w Internecie.