Na przejażdżce narowista maszyna wyrzuciła ich z siedzień i o mały włos nie przygniotła ich swoim ciężarem. Aktorka i jej ukochany cudem uszli z życiem. Skończyło się na śmiechu.
W piątek Kasia i Marcin wybrali się na przejażdżkę skuterem po Tatrach. Śnieg po pas, 10 stopni mrozu i słońce - idealna pogoda na białe szaleństwo. Niestety mogło się ono skończyć tragicznie.
- Marcin uczył się prowadzić skuter, a ja jechałam jako pasażer - relacjonuje nam wydarzenie Katarzyna Skrzynecka. - Okazuje się, że to wcale nie takie proste utrzymać równowagę w głębokim śniegu, szczególnie na zakrętach - dodaje.
Nic dziwnego, że para zaliczyła upadek. - Na szczęście to była niegroźna wywrotka - bagatelizuje wypadek Kasia.
- Obśmialiśmy się jak norki, bo nie ma to jak wytarzać sie w śniegu. Skrzynecka uwielbia białe szaleństwo i dlatego chciała z ukochanym pojeździć na skuterze. Upadek jej nie zniechęcił.
- Gdy Marcin opanował już skuter, pojechaliśmy na godzinną przejażdżkę. To była wielka przyjemność - mówi aktorka.
Kasia i jej ukochany wybrali się do Zakopanego, gdzie kibicowali polskim skoczkom, a także sami brali udział w slalomie gwiazd. - Jeżdżę na nartach od 4. roku życia. Uwielbiam to. Niedługo wybieramy się z Marcinem na stoki w Alpy - zdradza Skrzynecka.
Dla Kasi to ostatni moment na wypoczynek. Już od marca będzie prowadzić kolejną edycję "Tańca z gwiazdami".