Sąd Apelacyjny w Warszawie cofnął jednak wyrok i Jacek Piekara nie musi przepraszać Doroty Wellman. Sprawa zostanie ponownie rozpatrzona. Jacek Piekara cieszy się z postanowienia sądu. – Sąd Apelacyjny anihilował cały przebieg procesu. Sprawa wraca do punktu zero – tłumaczy Piekara w rozmowie z portalem tvp.info.
Przypomnijmy, że pisarz został skazany zaocznie, ponieważ pisma z sądu były wysyłane na adres, pod którym nigdy nie mieszkał. Piekara o wyroku miał dowiedzieć się od komornika. - Nie wolno nikogo skazać bez powiadamiania go, bez dania mu szansy na obronę. Dziwne, że o tym podstawowym prawie obywatela Sąd Apelacyjny musiał przypominać warszawskiemu Sądowi Okręgowemu – dodał Jacek Piekara.
Pisarz uważa, że poprzedni wyrok był skandaliczny, a podczas ponownego rozpatrzenia sąd w końcu opowie się za „prawem do szyderstwa i złośliwości”. – Do głowy by mi jednak nie przyszło, by pozywać nawet za wulgarne sformułowania czy wyzwiska. A przecież w moim tweecie nie było wulgaryzmów, a jedynie szyderstwo, ironia czy złośliwość. Gdybyśmy chcieli za takie rzeczy karać, to połowa kabaretów poszłaby z torbami i pewnie wszyscy stand-uperzy – ocenił.
Cała sprawa rozpoczęła się od wpisu Jacka Piekary na Twitterze. Pisarz tak wówczas napisał o gwieździe TVN: „Do aborcji potrzebne jest zapłodnienie... Do zapłodnienia potrzebny jest seks...Dobrze wiedzieć, że Dorocie Wellman nie grozi aborcja!”.