Modelka, której największym (jedynym?) atutem są duże, naturalne piersi, ma spory dystans do siebie. Doskonale wie, że to, co ludzie widzą na zdjęciach, ma niewiele wspólnego z prawdą.
- Mam cellulit na pośladkach, a moje rozbierane sesje zdjęciowe to dzieło photoshopa - "Na żywo" przytacza jej wypowiedź.
Nic w tym co prawda odkrywczego, ale trzeba przyznać, że nie wszystkie modelki i aktorki tak otwarcie obniżają wartość swoich sesji zdjęciowych. Dla Igi więc mały plusik.