Dziś o godzinie 13:30 Marta Lipińska wygłosiła w kościele mowę pożegnalną dla swojego najlepszego przyjaciela. Mało kto pewnie wie, że z Krzysztofem Kowalewskim łączyła ją tak zażyła relacja.
„Łączyła nas niebanalna przyjaźń. Nie mogę się z Tobą pożegnać, jeszcze długo mi będziesz towarzyszył w tym wszystkim, co nas łączyło. Krzysieńku, tak zawsze zwracałam się do Ciebie. Przez ponad 40 lat spotykaliśmy się przy pracy na wszystkich możliwych polach naszego zawodu, przede wszystkim w teatrze, w radio, w filmie, w telewizji i przy nagraniach. Oczywiście teatr był najważniejszy. Ten nasz nie za duży Teatr Współczesny na Mokotowskiej 13 był kuźnią Twoich wspaniałych ról. Właściwie nie ról a kreacji, ponieważ w tym teatrze miałeś możliwość przebywania w najlepszym towarzystwie, najwspanialszych autorów. Począwszy od Szekspira, a skończywszy na naszym uwielbianym przez nas Mrożku" - mówiła Lipińska.
Aktorka podkreślała, że możliwość pracy z Krzysztofem Kowalewskim była czymś wspaniałym.
"Wiem, że to się już nigdy nie zdarzy. Po prostu Twoja lojalność w stosunku do autora, w stosunku do kolegów, budowanie przedstawienia na najbardziej uczciwym poziomie po prostu jest czymś wyjątkowym" - oceniła aktorka.
ZOBACZ: Córka Kowalewskiego na pogrzebie ojca. To ona niosła jego zdjęcie w kondukcie żałobnym [ZDJĘCIA]
Nawiązując do roli Sułka, w którą Kowalewski wcielał się w słuchowisku radiowym "Kocham pana, panie Sułku" autorstwa Jacka Janczarskiego, powiedziała, że "stworzenie roli takiej jak Sułek, przy pomocy tylko głosu, to było coś nadzwyczajnego".
"To była kreacja stworzona przy pomocy głosu taka, że ludzie wiedzieli, jak Sułek wygląda, gdzie jest w danej chwili, czy kocha czy nie kocha, co porabia, jakie ma myśli, jakie ma poglądy" - powiedziała Lipińska.
Pogrzeb Krzysztofa Kowalewskiego. Wzruszająca przemowa gwiazdy "Rancza". Chwile zadumy przy grobie [ZDJĘCIA I WIDEO]
Aktorka zapewnia również, że jeszcze długo nie pogodzi się ze śmiercią przyjaciela. Przez pandemię wszystko zdaje się jej iść po staremu. Nie widują się, bo nie ma ich w teatrze.
"Paradoksalnie ta pandemia cholerna przychodzi mi z pomocą, ponieważ nie chodzimy do teatru, teatr jest zamknięty, a tam bym chciała Go spotykać i spotykałabym Go co chwilę. Widziałabym Go, jak idzie przez parking, zawsze lekko spóźniony, ale pewnym krokiem, z rozbrajającym uśmiechem na twarzy, z błyskiem w cudownych, niebieskich oczach, które masz po nim Gabrysiu (córka Kowalewskiego - przyp. PAP). Nie mogę się z Tobą pożegnać, jeszcze długo mi będziesz towarzyszył właściwie codziennie w tym wszystkim, co nas łączyło" - mówiła Lipińska.
Ich przyjaźń była wyjątkowa. Marta Lipińska zapewniła, że mieli nić porozumienia. I choć nie rozmawiali ze sobą codziennie, to ich pogawędki zawsze wnosiły w ich życia coś istotnego.
"To była przyjaźń, która nie potrzebowała naszych kontaktów co chwilę, co tydzień, dziesiątki telefonów. Nic takiego nie było między nami, ale jak już był telefon, to był na pewno niekonwencjonalny i niezdawkowy - nie takie zwykłe "co słychać", albo "jak się czujesz"- zdradziła Lipińska.
"Nasze poglądy na otaczający nas świat, na naszą Polskę kochaną, gdzie wkurzały nas podobne rzeczy. On wtedy potrafił puścić soczystą wiązankę, ja troszkę się podciągnęłam ostatnio, ale nie jestem w stanie Mu sprostać. W każdym razie bardziej wolę to, niż rzucać kapciem w telewizor. Tak tego robić, jak Krzyś, nikt nie potrafi i nie będzie potrafił. Krzysieńku kochany, nie umiem Cię pożegnać. Mówię do zobaczenia" - powiedziała. (PAP)