Do tej pory wielu nie może uwierzyć, że Krzysztof Krawczyk nie żyje. Od tej tragicznej informacji minęły cztery miesiące, ale dla jego ukochanej żony i bliskich, wspomnienia o nim wciąż są bardzo bolesne. Widać to było podczas odbierania przez wdowę Złotego Fryderyka, którego przyznano artyście jeszcze tuż przed jego śmiercią.
ZOBACZ KONIECZNIE: Grób Krzysztofa Krawczyka mocno się zmienił. Już nie ma morza zniczy
Żona płacze na scenie
Krawczyk w swoim życiu odebrał wiele nagród, ale w tej kolekcji brakowało jednej - Złotego Fryderyka. W końcu na początku tego roku artysta dostał informację, że właśnie ta statuetka trafi do jego rąk podczas uroczystej gali. Niestety Krzysztof nie dożył tego momentu. W jego imieniu nagrodę odbierał przyjaciel i menager Andrzej Kosmala oraz żona Ewa, która przez łzy powiedziała tylko:
"Gdziekolwiek jesteś, tęsknie za tobą i bardzo cię kocham."
Bardziej wylewny był Kosmala, który swoje przemówienie zakończył pewną sugestią:
"Ewa w Grotnikach jest pewnie jeszcze trochę miejsca na nagrody dla Krzysztofa. Zabierz do waszych Grotnik tego Fryderyka. Odwiedź z tym Fryderykiem grób Krzysztofa... Chociaż on to wszystko zapewne stamtąd widzi."
Złotego Fryderyka już nie ma na grobie
Ewa wzięła sobie do serca słowa przyjaciela męża i zawiozła statuetkę na grób Krawczyka. Kosmala zrobił zdjęcia i poinformował fanów na Facebooku.
"Złoty Fryderyk już u Krzysztofa Krawczyka na grobie w Grotnikach. Ewa przywiozła Fryderyka, ludzie na cmentarzu oklaskami przywitali nagrodę!", napisał pod zdjęciem.
Fani Krawczyka z jednej strony się cieszyli, ale z drugiej byli zaniepokojeni tym, że tak ważna nagroda zostanie na cmentarzu i może paść łupem złodziei. I rzeczywiście Złoty Fryderyk zniknął z grobu artysty. Okazuje się jednak, że jest bezpieczny w domu Krzysztofa i Ewy, o czym również poinformował jego przyjaciel:
"Proszę się nie bać, Fryderyk pojechał do domu na półkę z nagrodami!", napisał na Facebooku.