Steven van de Velde reprezentował Holandię na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu 2024. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt kryminalnej, obrzydliwej przeszłości, jaka ciągnie się za mężczyzną. Dziesięć lat temu, gdy sportowiec miał 19 lat, dopuścił się wykorzystania 12-letniej dziewczynki, za co został skazany przez sąd na cztery lata więzienia. Jak opisują tamtejsze media, za kratami spędził jedynie 13 miesięcy - rok w Wielkiej Brytanii oraz miesiąc w Holandii. W świetle tamtejszego prawa uznano bowiem, że dopuścił się przestępstwa o... "łagodniejszym charakterze". Zaledwie rok później wrócił do uprawiania sportu, a w 2024 roku został dopuszczony przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski na Igrzyska Olimpijskie. Uznano bowiem, że spełnia wszystkie kryteria, wbrew oburzeniu opinii publicznej, która uważała, że przeszłość Stevena van de Velde'a powinna przekreślić jego karierę. Publiczność w Paryżu również dała mu do zrozumienia, co myśli o jego starcie. Siatkarz został przywitany gwizdami i głośnym buczeniem, w sieci wylała się na niego natomiast ogromna krytyka. Ze względów bezpieczeństwa Holenderska Federacja Siatkarska podjęła decyzję o zakwaterowaniu go poza obszarem wioski olimpijskiej, ale to nic nie dało - zarówno kibice, jak i pozostali sportowcy, dawali mu jasno do zrozumienia, co myślą o jego obecności na IO w Paryżu. Szczegóły poniżej.
Z przestępcy uczynili gwiazdę Igrzysk w Paryżu. Okropne, co zrobił dziecku! Teraz płacze w mediach
Jak to możliwe, że Steven van de Velde został dopuszczony do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu? I czy on sam faktycznie nie miał refleksji na temat swojego udziału? - te pytania pojawiały się wielokrotnie w mediach społecznościowych. Takie reakcje na jego obecność można było bowiem przewidzieć. Tymczasem sam sportowiec ułożył sobie życie, znalazł nawet żonę, z którą ma dziecko. Po wydarzeniu w Paryżu żali się w rodzimych mediach i płacze.
- Długo się nad tym zastanawiałem (nad udziałem w IO - red.). Zrobiłem coś bardzo złego dziesięć lat temu. Ale krzywdzenie ludzi wokół mnie - niezależnie od tego, czy jest to Matt (Matthew Immers, jego siatkarski partner - red.), moja żona, moje dziecko - to dla mnie po prostu za dużo - powiedział Steven van de Velde, który po chwili zalazł się łzami.
Takie słowa padły podczas konferencji prasowej, cytowanej przez holenderski dziennik "De Telegraaf". Łzawa historia nie zadziałała na korzyść siatkarza. Krytyka wciąż na niego spływa, a ludzie przypominają, że prawdziwą ofiarą jest 12-letnie dziecko, które skrzywdził, a nie on. - Powinien zniknąć z przestrzeni publicznej - piszą internauci. Okazuje się, że karma najwyraźniej dopadła sportowca, który ostatecznie odpadł z rywalizacji już w 1/8 finału, więc jego przygoda z Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu bardzo szybko się zakończyła.