Wielkich problemów małej gwiazdy ciąg dalszy. Po tym, jak pluszowy koń Joli Rutowicz (24 l.) - Kryształek (6 l.) - został porwany, dziewczyna nie może dojść do siebie. Zaszyła się w swoim domu w Piotrkowie Trybunalskim (woj. łódzkie). Tam w czterech ścianach opłakuje rozłąkę z ukochanym pluszakiem.
Od kilku dni życie Rutowicz to koszmar. Jej wielka maskotka została porwana dla okupu. Co więcej, bandyci na dowód swojej bezwzględności odcięli pluszakowi ogon i wysłali go Joli w tekturowym kartonie. Jak w sensacyjnym filmie!
- To już nie jest śmieszne - mówi "Super Expressowi" Jola Rutowicz. Głos jej drży, a do oczu łzy napływają same. - Wyjechałam do Piotrkowa Trybunalskiego, żeby o tym wszystkim zapomnieć - dodaje pełna nadziei.
Jolanta snuje się więc teraz po ulicach Piotrkowa i pobliskiego Łuszczyna, gdzie wciąż mieszkają jej rodzice. Przypomina sobie miłe chwile spędzone z Kryształkiem na miejskim rynku i okolicznych szosach. Powrót do przeszłości nastraja ją melancholijnie. Gwiazdka co rusz popada w rozpacz. Wtedy biegiem udaje się do swojego mieszkania. Zamyka drzwi na cztery spusty i płacze, oglądając zdjęcie ukochanego konia.
Miejmy nadzieję, że już niedługo Jola będzie wylewała swoje łzy. Że koń wróci do niej i wszystko będzie po staremu. A ogon? Ogon mu się przyszyje i koń będzie jak nowy.