Gdy ponad miesiąc temu Liszowska wsiadała za kierownicę swojego luksusowego porsche, nie spodziewała się, że jej jazda zakończy się w sądzie. Aktorka 1 września spowodowała kolizję. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Okazało się, że gwiazda serialu "Przyjaciółki" miała 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Liszowska usłyszała zarzut prowadzenia w stanie nietrzeźwości, dostała mandat 400 zł i 6 punktów karnych. Akt oskarżenia trafił właśnie do sądu, a w nim propozycja kary, jaką aktorka ustaliła wraz z prokuraturą.
- Ograniczenie wolności w postaci prac społecznych przez 5 miesięcy, po 30 godzin w miesiącu. Zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez okres 2 lat i wpłata 7 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Penitencjarnej - wyjaśnia Paweł Wierzchołowski, prokurator rejonowy z prokuratury Warszawa Mokotów. Liszowska jest świadoma, że musi ponieść karę. Zresztą szybko po pijackim rajdzie publicznie wszystkich przeprosiła. Teraz wie, że musi ponieść konsekwencje swoich błędów. Nie boi się prac społecznych. Jak się okazuje, najchętniej pracowałaby z dziećmi...
- Chcemy wykorzystać umiejętności pani Joanny i będziemy pewnie proponować coś w rodzaju pracy na rzecz dzieci w hospicjach albo tego rodzaju placówkach - mówi mec. Marta Lech, adwokat aktorki. To na pewno będzie dla Liszowskiej trudne doświadczenie. W końcu przez pół roku będzie musiała patrzeć na cierpienie i śmierć. - My mamy swoją koncepcję, ale to wymaga jeszcze akceptacji sądu - kończy adwokat gwiazdy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail