"Late Bloomers" to historia nieco niespodziewanej i dziwnej przyjaźni pomiędzy trzydziestoletnią amerykańską hipsterską Louise, a starszą emigrantką z Polski Antoniną. Kobiety poznają się w klinice rehabilitacyjnej, gdzie Louise trafia ze złamanym biodrem - kontuzją, która zazwyczaj przytrafia się osobom wiekowym, o słabych kościach. Antonina z kolei przebywa w ośrodku z powodu związanych z podeszłym wiekiem problemów z chodzeniem. Skazane na swoje towarzystwo kobiety nawiązują dziwną, a zarazem wyjątkowa więź, która w życie każdej z nich wnosi nową wartość. – Zaczynem tej historii były przeżycia scenarzystki, która mieszkała na Greenpoincie, w polskiej dzielnicy. Była w szpitalu, a tam razem z nią w sali leżała starsza kobieta - Polka, nie mówiąca po angielsku, i wydawała się "upiorem" - wyjaśnia Małgorzata Zajączkowska w wywiadzie dla radiowej Jedynki.
To nie pierwsza rola Zajączkowskiej w amerykańskim filmie. Czy przyniesie aktorce rozgłos w USA?
Małgorzata Zajączkowska, odkąd w 1979 r. ukończyła warszawską PWST, nie może narzekać na brak wyzwań zawodowych. Choć nie jest gwiazdą z pierwszych stron gazet, to jej życie zawodowe obfituje w znakomite kreacje teatralne, filmowe i telewizyjne. Obecnie pracuje głównie w Polsce - jest aktorką warszawskiego Teatru Polonia, ale ma również za sobą lata spędzone w Stanach Zjednoczonych. Tam również rozwijała swój warsztat, grając między innymi w "Strzałach na Broadwayu" Woody'ego Allena. Niewiele brakowało a zagrałaby u boku Ala Pacino.
Tym razem aktorka ma szansę odnieść wielki sukces, choć o rolę Antoniny musiała zawalczyć. Do filmu poszukiwana była aktorka polskiego pochodzenia, mówiąca po polsku, a jednocześnie swobodnie porozumiewająca się w języku angielskim, ale znacznie starsza. Na zdjęciach próbnych Zajączkowska wypadła dobrze, ale reżyserka miała wątpliwości, co do jej wieku. Uznała wręcz, że Zajączkowska jest do tej roli za młoda. Na szczęście agent aktorki wykonał swoje zadanie i przekonał produkcję, że ta rola jest dla niej stworzona. I nie pomylił się.
Polska aktorka zagrała swą rolę tak dobrze, że według niektórych recenzentów przyćmiła wręcz główną bohaterkę, graną przez Karen Gillan. Damon Wise z serwisu "Deadline" wyraził ubolewanie, że film jest o młodej dziewczynie, a nie o jej nieoczywistej znajomej, pisząc, że opowieść "traci dużo energii, kiedy Zajączkowska znika z ekranu, żeby dać miejsce Gillan".
Małgorzata Zajączkowska wspomina w wywiadzie dla WP Film, że to nie była łatwa rola, bo bardzo łatwo było przekroczyć cienką granice karykatury. - Powiem tylko, że to postać zagrana na ostrzu brzytwy i musiałam się mocno postarać, żeby się po tym ostrzu nie ześlizgnąć i nie zrobić z niej postaci karykaturalnej. Wśród pierwszych recenzji najbardziej ucieszyły mnie te, których autorzy i autorki zwracają uwagę właśnie na to.