Jeśli w ciągu ostatnich kilku miesięcy pisano o Agnieszce Krukównie, to raczej nie z powodu kolejnej roli, a alkoholu i narkotyków. Gdy aktorka zniknęła z showbiznesu, plotkowano, że ma depresję. Tymczasem powodem były nie problemy osobiste, a pieniądzie. Jak twierdzi, wolała w ogóle nie grać niż zgadzać się na niskie stawki.
- Odmówiłam około 10 propozycjom ze względu na umowy, których nie można było negocjować. Taką umowę, w której oprócz wysokości wynagrodzenia nie było określonych godzin pracy i jej warunków, uznałam za szantaż - wyjaśnia aktorka w "Vivie".
Niestety, światek filmowy nieobecność Agnieszki tłumaczył jej problemami z narkotykami.
- Narkotyki znakomicie łączyły się z moimi "kaprysami". Natychmiast wykorzystali to, że przyznałam się do palenia trawy. Stało się to argumentem na moje "przewrócenie w głowie" z powodu wysokich wymagań finansowych - wyznała.
Dziś szczerze przyznaje, że od dawna nie bierze. W walce z nałogiem pomogła jej terapia, podczas której zrozumiała, "co narkotyki mogą zrobić z mózgu". Żałuje tylko jednego: że publicznie przyznała się do narkotyków.
- O takich sprawach nie powinno sie mówić. Popełniłam wtedy straszne faux pas, opowiadając szczerze na pytania dziennikarki. A teraz ciągnie się to za mną. Sama sobie podłożyłam nogę. Zawiodłam nie tylko rodzinę, ale też całe środowisko - dodała ze smutkiem.
Aktorce nie pozostaje nic innego jak porządnie wziąć się za karierę. Wówczas spełni się jej życzenie i przestanie być kojarzona z historią narkotykową.