Muzyka zawsze towarzyszyła mi w życiu. Poważnie zaczęło się w liceum pedagogicznym. Aż pięć stopni na mojej maturze dotyczy przedmiotów muzycznych. Na studiach miałem kolegów o podobnych zainteresowaniach, założyliśmy więc sobie kapelę, która z czasem stała się półprofesjonalnym zespołem. Zamiast czytać lektury, przez parę ładnych lat grałem na gitarze.
Najpierw Gąssowski, potem Niemen
Mieliśmy koncerty w warszawskiej Stodole na Trębackiej, w Medyku... Śpiewał z nami Wojtek Gąssowski (66 l.). Zespół nazywał się Chochoły. Potem, jak stał się profesjonalną kapelą, zmienił nazwę na Akwarele. Te z kolei grywały z Czesławem Niemenem (65 l.).
Grałem tak może ze dwa lata... Ale prawdą jest, że nie czułem w sobie talentu. Można powiedzieć, że mam za to ogromną wrażliwość na muzykę jako odbiorca. Ja nie słucham muzyki, ale się w nią wsłuchuję. Tak dalece mnie to angażuje, że w samochodzie nie włączam radia, bo jeszcze spowodowałbym wypadek.
Zawsze otaczały mnie kobiety
Wiadomo, że muzycy rockandrollowi mieli to do siebie, że ciągnął się za nimi ogon fanek. Ale Turski nie uważa się za kobieciarza.
- Po prostu lubię kobiety. W moim otoczeniu zawsze były kobiety. Mój ojciec zginął, gdy miałem 7 lat. Maturę robiłem w liceum pedagogicznym, było nas dwóch w klasie. Na polonistyce, którą studiowałem, też przeważały kobiety. Nawet dziś, w "Panoramie", jestem jednym z nielicznych mężczyzn i czuję się z tym świetnie... Dla mnie to naturalna sytuacja. Po prostu lepiej się z kobietami dogaduję i lepiej czuję w ich towarzystwie. Czytam w nich jak w otwartej książce. Uważam, że Panu Bogu kobieta udała się lepiej niż mężczyzna. Leje go pod wieloma względami zarówno fizycznością, jak i wrażliwością. Kobieta potrafi się popłakać ze złości, że coś jej nie wyszło. To o niej dobrze świadczy. W domu też kobiety. Żona często mi wypomina, że gdy urodziła mi się córka, trzy dni chodziłem wściekły, ale to nieprawda. W gruncie rzeczy byłem i jestem szczęśliwy, że urodziła mi się córka.