Aktor wzmocnił w swoim domu ochronę po tym, jak do jego studia United Artists przyszły dwa podejrzane listy z białą substancją przypominające listy z wąglikiem. Na szczęście był to tylko głupi żart. Jednak Tom nie chciał narażać swojej rodziny na jakiekolwiek ryzyko.
- Tom boi się, że te groźby były skierowane bezpośrednio do niego. Wzmocnił ochronę w biurze i w kościele scjentologów w Hollywood, a w swojej posiadłości w Beverly Hills zainstalował supernowoczesne kamery - mówi źródło.
Tom Cruise i jego sekta rzeczywiście nie budzą w ludziach sympatii, ale wątpliwe, żeby ktoś z tego powodu chciał grozić aktorowi. Może to po prostu bujna wyobraźnia Toma mamiona scjentologicznymi dogmatami.