Mówi się, że czas leczy rany. Jednak rok, to zdecydowanie za krótko, a z pewnością, dla Ewy Krawczyk, która każdego dnia opłakuje swojego ukochanego męża. Kobieta spędziła z piosenkarzem większość swojego życia i kiedy artysta zmarł 5 kwietnia 2021 r. jej życie legło w gruzach. Wdowa po artyście nadal nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
– Ten rok był dla mnie najgorszy w całym życiu, rok, który przepłakałam. Tyle, ile ja łez wylałam, to nie wylałam przez całe moje życie. Czy jest lepiej? Nie wiem, czy jest lepiej. Są dni, kiedy jakoś funkcjonuję, uśmiecham się, ale nachodzą takie dni, że jest ciężko – mówi „Super Expressowi” Ewa Krawczyk.
We wtorek minął rok od dnia śmierci Krzysztofa Krawczyka (†74 l.). Pani Ewa już kilka dni wcześniej posprzątała nagrobek męża, przyniosła piękne, świeże kwiaty i zapaliła nowe znicze. W dniu rocznicy na cmentarzu w Grotnikach towarzyszyła jej najbliższa rodzina. Kobietę na duchu podtrzymywała siostra Basia, dwie siostrzenice: Beata i Sylwia, oraz najmłodsi członkowie rodziny, Wiktor i Kinga. Potem wszyscy razem udali się na mszę świętą z okazji rocznicy śmierci Krawczyka, która odbyła się o godz. 17:30 w Parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Grotnikach.
ZOBACZ: Ewa Krawczyk nie mogła dać dziecka Krawczykowi. Mówi o ciężkiej chorobie i ogromnym bólu [WIDEO]
Kiedy ksiądz wspominał zmarłego, a cały kościół modlił się za jego duszę, pani Ewa nie mogła powstrzymać łez. Podeszłą do figurki ojca Pio, do którego ludzie modlą się w trudnych i beznadziejnych sytuacjach.
Jak zdradziła nam wdowa po Krawczyku, wieczór postanowiła spędzić w samotności. Włączyła telewizor i oglądała film biograficzny poświęcony ikonie polskiej muzyki rozrywkowej "Krzysztof Krawczyk - całe moje życie".