– Jak załatwia się pracę w telewizji?
– Czy teraz mam powiedzieć, że mam plecy albo wskoczyłam ważnemu dyrektorowi do łóżka?
– Powiedz prawdę...
– Gdy przed rokiem trafiłam na Woronicza, jedyną znajomą osobą była Alicja Resich-Modlińska.
– Czyli było po bożemu. Wysłałaś swoje CV i grzecznie czekałaś aż oddzwonią?
– Alicja zadzwoniła sama. Odpowiada za to poranne pasmo i akurat tworzyła zespół. Pracę mogłam zacząć dopiero kilka miesięcy później, w wakacje. Przetrenowano na mnie różnych partnerów, ale najlepiej układa nam się z Włodkiem Szaranowiczem.
– Czym to można wytłumaczyć?
– Istnieje między nami niewidzialna nić porozumienia, choć jest między nami duża różnica wieku. Jego syn urodził się tego samego dnia, miesiąca i roku co ja. W związku z tym mogłabym być jego córką. To nie przeszkadza – rozumiemy się bez słów.
– Jakie były początki pracy w „Pytaniu na śniadanie”?
– Mówi się o mnie, że jestem osobą spokojną, ale każdy miewa złe sny, drobne problemy, z którymi wraca do domu. Pamiętam, że śniło mi się, że budynek telewizji na Woronicza się wali, a szkło wbija mi się w ciało.
– Praca w telewizja kojarzy się z walką...
– Na pewno nie jestem osobą, która chodzi i prosi. Mówię prosto z mostu, że chcę wiedzieć, dlaczego mnie nie ma. Chcę znać powody i to szybko.
– Musisz walczyć?
– Nie muszę. Jestem w bardzo komfortowej sytuacji. Mam męża, który mi daje psychiczny, mentalny i finansowy święty spokój. Zarabiam tak naprawdę na waciki (śmiech).
– Praca jest dla ciebie ważną sprawą?
– Ważną, ale nie najważniejszą. Najważniejsza jest rodzina. Ludzie, którzy stawiają pracę przed rodziną, zazwyczaj nie są szczęśliwi ani tu, ani tu.
– Jesteś popularna? Zaczepiają cię ludzie na ulicy?
– Jakąś tam rzeszę swoich fanów mam (śmiech). Piszą do mnie listy, e-mailują, czasami ktoś powie miłe słowo. Natomiast bez obsesji. Nie jestem osobą, która tańczy, śpiewa, recytuje, garnki lepi. Nie zgodziłabym się za żadne pieniądze, żeby tańczyć na lodzie. Poza tym mam dobrą wymówkę...
– Jaką?
– Jestem po poważnej operacji kręgosłupa, o której nikt nie wie, bo w telewizji zostało to skrzętnie ukryte. Telewizja dała mi moment oddechu. Miałam dwa miesiące urlopu i moi szefowie zadbali wtedy o mój święty spokój.
– Miałaś wypadek?
– Nie było żadnego wypadku, ale kłopoty z kręgosłupem były na tyle poważne, że gdybym wtedy nieszczęśliwie upadła, to groził mi paraliż. Dłużej nie mogłam czekać i poszłam na operację. Mam teraz w części szyjnej wbudowany implant. Jestem w stuprocentowej formie, ale w żadnym cyrku, tańcach na lodzie nikt mnie na pewno nigdy nie zobaczy.
– To może włączasz się chociaż w życie bankietowe?
– Moje życie towarzyskie ogranicza się do mojego własnego tarasu. Sama decyduję, kto się tam znajdzie.
– A bankiety?
– Raz na jakiś czas wychodzę z Michałem (Michał Figurski, prezenter radiowy, mąż – przy. red.), ale to są sporadyczne sytuacje. Mogłabym bawić się codziennie, ale nie chcę być osobą z kroniki towarzyskiej w kolorowej prasie. Wolę, żeby pisało się o tym, co robię.
– A skoro o ciuchach mowa... Podobno lubisz chodzić w dresach?
– Uwielbiam. Wygoda jest najważniejsza. Dres to nie wyjściowy ciuch i wielokrotnie były takie sytuacje, że było mi wstyd, że mam go na sobie. Mogłabym chodzić wiecznie na obcasach i robić z siebie lafiryndę, ale po co?
– Jaki wpływ na twojego męża ma Kuba Wojewódzki?
– Michał stał się bardziej wybredny...
– Porsche kupuje?
– Porsche nie, bo to dla niego za mały samochód. Ma 198 cm wzrostu i w małych samochodach nie mieści się. Stał się wybredny pod kątem tego, co chce robić w życiu. Ponoć kobiety wpływają na to, jak mężczyźnie się w życiu układa. Jeżeli to prawda, to mam nadzieję, że to ja wpływam na mojego męża, a nie Kuba.
– Nie jesteś zazdrosna, że spędzają razem poranki?
– Skąd, ale najfajniejsze są teksty naszej 5-letniej córki. Gdy jedziemy samochodem, widzi wielkie billboardy Michała i Kuby. Kiedyś zapytała, gdzie jest tata. Powiedziałam jej, że w pracy. – To co, z Kubą w łóżku teraz leży? – zapytała.
Odeta Moro-Figurska (29 l.) |
Dziennikarka telewizyjna, żona Michała Figurskiego, radiowca, z którym ma córkę Sonię (5 l.). Pracowała w VIVA Polska, potem w TV 4, gdzie była gospodynią autorskiego talk-show „Ja tylko pytam”. Obecnie w TVP 2 prowadzi „Pytanie na śniadanie”. Założyła fundację „Szczęśliwe Macierzyństwo” i namawia do rodzenia dzieci. Jeździ land-roverem. Mieszka w Warszawie. |