Za nami pierwszy odcinek nowego reality show TTV "Projekt Cupid". Formuła programu jest dość zaskakująca. Otóż widzowie śledzą poszukiwanie swojej drugiej połówki przez osoby z niepełnosprawnością. Prowadzącymi zostali Basia Kurdej-Szatan i Przemek Kossakowski. Podróżnik ma już ogromne doświadczenie w pracy z osobami z zespołem Downa. Jego program "Down the road" robi prawdziwą furorę i wydaje się, że Przemek znalazł klucz do relacji z tymi wyjątkowymi uczestnikami. Dlatego nie dziwi fakt, że to właśnie on prowadzi nowe show. Niestety, okazuje się, że Kossakowski ma pewien problem...
Na planie "Down the road" wielokrotnie pomagał swoim podopiecznym w miłosnych dylematach. Wtedy jednak był szczęśliwe zakochany w Martynie Wojciechowskiej, która w październiku 2020 roku została jego żoną. Ku zaskoczeniu wszystkich, para rozstała się jednak zaledwie trzy miesiące po ślubie. Do dzisiaj nie wiemy, jakie dokładnie były powody końca tego małżeństwa. Dziennikarka nie ukrywała, że bardzo to wszystko przeżyła. Teraz okazuje się, że rozstanie z żoną również miało wpływ na Kossakowskiego, mimo że to on podjął decyzję o odejściu.
Na planie "Projekt Cupid" non stop ma do czynienia z tematem uczuć i miłości, a to dla Przemka trudny temat.
- Nie wiem, czy to jest kwestia wieku, czy ostatnich wydarzeń, ale mam jakiś kłopot... Niesamowite, ja wiem, że to jest dziwna deklaracja, jak na człowieka, który prowadzi program o miłości, ale ja mam jakiś kłopot z mówieniem o tym. Wydaje mi się, że może ja powinienem się zgłosić do takiego programu - wyznał otwarcie w rozmowie z cozatydzien.tvn.pl.
Kossakowski nie zamierza jednak uciekać od rozmów na ten temat z uczestnikami programu.
- To są czasami trudne tematy, ale ja nie chcę od nich uciekać, bo uważam, że kwestią uczciwości jest je poruszać. W "Projekt Cupid" bardzo często łamiemy tabu. Większość społeczeństwa nie chce słuchać o potrzebach związanych z emocjami osób z niepełnosprawnościami, o ich potrzebach związanych z ich seksualnością. To jest temat zamknięty, który najlepiej byłoby odstawić na półkę i o tym zapomnieć. Mają z tym kłopot nie tylko osoby z niepełnosprawnością, ale i ich rodziny, które nie mają żadnego wsparcia, terapeutycznego, u specjalistów, którzy oczywiście są, ale tu jest potrzebna bardzo szeroka edukacja społeczeństwa, a to niestety nie wygląda zbyt dobrze - dodał.