Komisarz Zawada (w tej roli Marek Włodarczyk, 54 l.) oraz podkomisarz Brodecki (Maciej Zakościelny, 28 l.) udali się w miniony weekend do Sopotu. Wiadomo, w tym nadmorskim mieście zawsze coś podejrzanego się dzieje. A to przypłynie statek z nielegalnymi bananami, a to jacyś marynarze założą odwrotnie swoje pasiaste koszule...
Komisarz Zawada, jako bardziej doświadczony, pierwszy rzucił się w wir pracy. Stary policyjny wyga najpierw pozyskał kontakt operacyjny w postaci miejscowego dżentelmena, na co dzień zajmującego się odkrywaniem tajemnic śmietników. Tacy, wiadomo, wiedzą wszystko najlepiej.
To, czego dowiedział się Zawada, wręcz przyprawiło go o ból głowy. Świat zawirował przed jego oczami. "To niemożliwe..." - myślał komisarz. Aby poukładać sobie wszystko w głowie, skorzystał ze starej indiańskiej metody - tańca mądrości. Co prawda szamanów w rodzinie nie ma, ale mieszkał w Niemczech, a Niemcy jak wiadomo zrobili kilka genialnych westernów.
Na szczęście w dyskotece nieopodal mógł wprowadzić się w rytualny trans. Tańcząc, zamknął oczy, myśli stały się klarowne. Nagle już wiedział! Wyskoczył jak oparzony, przebiegł przez ulicę, przeskoczył ogrodzenie kolejnego ogródka piwnego i biegł... Gnał przed siebie, aż skończył się suchy ląd. Chłód bijący od morskich fal powstrzymał Zawadę. Wtedy stanął i długo wpatrywał się w Bałtyk. "Co to ja miałem zrobić?" - zastanawiał się. Niestety, to, czego dowiedział się od informatora, zamazało mu się w pamięci. Ach! Olać tę sprawę - pomyślał. Chyba że coś nowego przyniesie podkomisarz Brodecki?
Brodecki nawet nie przypuszczał, że Zawada po spotkaniu z tajnym informatorem trafił na ślad. Młody policjant, jako że ostatnio nie wiedzie mu się w życiu uczuciowym, dłużej niż potrzeba pozostawał w lokalach, gdzie mógł choć popatrzeć na młode, pląsające damy. I to go zgubiło! Brodeckiemu krew zaczęła szybciej krążyć. W pewnym momencie aż trzeba było sprawdzić, co z jego ciśnieniem. Tak dyszał! Na nieszczęście wzięły się za to młode, powabne pielęgniareczki.
Struganie twardziela tak wykończyło podkomisarza, że w końcu opadł z sił. Powieki i głowa zaczęły mu ciążyć. Wiedział, że tej nocy trop mu się... urwał. "Nawaliłem..., nawaliłem..., nawaliłem..." - kołatało się pod czaszką Brodeckiego. Wiedział, że nawalił, ale w jakiej sprawie - zapomniał.