- Była już pani wszędzie?
- Na szczęście nie wszędzie. Lubię stale coś nowego poznawać, odkrywać. W sierpniu wybieram się na miesiąc do Chin z moją przyjaciółką Chinką tropem mniejszości etnicznych, a w drugiej połowie października będę odkrywała Indie. Myślę bowiem o przygotowaniu albumu "Fryzury i nakrycia głowy na świecie" i już od dawna zbieram materiały. Natomiast jesienią ukaże się mój kolejny album "Biżuteria świata".
- Czy są miejsca, do których nie chciałaby pani wracać?
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale nie mam już czasu, żeby wracać do wielu miejsc. Choć do niektórych chciałabym jeszcze pojechać, jak np. do Zimbabwe, gdzie jest przepiękny park skalny Matobo z białymi nosorożcami. Ale także skały, które wyglądają jak niezwykłe rzeźby wykonane przez wytrawnych artystów, a w nich są groty z rysunkami sprzed paru tysięcy lat.
- Bardziej interesują panią ludzie czy same miejsca?
- Kiedyś interesowały mnie miejsca, głównie zabytki, ponieważ jestem historykiem sztuki. Ale potem przyszedł czas na ludzi i właśnie tego owocem był album i wystawa "Uśmiech świata".
- Ostatnio odkrywa pani Polskę. Jak wypada w porównaniu z egzotycznymi krajami?
- Bardzo ciekawa, piękna i różnorodna. I trzeba ją koniecznie poznać! W każ-dym regionie znajdą się rzeczy naprawdę godne uwagi. Zanim wyjedziemy w świat, powinniśmy zrobić pielgrzymkę po szlaku piastowskim, pojechać na Dolny Śląsk, gdzie jest więcej zamków i pałaców niż nad Loarą, ale też na Kaszuby, żeby zobaczyć megality wcześniejszej daty niż te na Malcie czy w Bretanii. A poza tym dolina Biebrzy - jakież to piękne miejsce! Zjeżdżają tu ornitolodzy z całego świata, żeby ptaki oglądać, fotografować, wypatrywać, a najmniej tam Polaków. Obowiązkowo Bieszczady! Trzeba koniecznie poznać Polskę, bo trzeba umieć o niej opowiadać.
- Pani to robi po mistrzowsku!
- Widziałam prawie cały świat i gdy mówię, że Polskę warto zobaczyć, bo jest piękna, ciekawa i mieszkają tu ludzie z pasją, to widzowie mi wierzą. I będą chcieli ją poznać!
- Dlaczego pani podróżuje?
- Bo jestem ciekawa świata. Choć miałam prawo się zniechęcić, bo swoją pierwszą daleką podróż do Chin, po IV roku studiów samolotem TU-104 bardzo źle zniosłam. Od tej pory boję się turbulencji.
- Podróżowanie to sposób na życie czy nałóg?
- Jedno i drugie. Było sposobem na życie, stało się już nałogiem. Podróżowanie to najprzyjemniejszy sposób poznawania świata. Dla mnie starość to lenistwo umysłowe, niezależnie od wieku. Wyznaję zasadę: nasza młodość jest w naszym umyśle. Taka filozofia życiowa pozwala mi podejmować wciąż nowe wyzwania, np. w fotografii. Mówię o sobie z przymrużeniem oka, że jestem młodą artystką.
- Ile najdłużej wytrzymała pani w jednym miejscu?
- Stale jestem w drodze, jak nie za granicą, to w Polsce. Ciągle mam spotkania, wystawy. To mnie bardzo kręci. Podróże mnie inspirują, bo tematów do zdjęć nie można wymyślić, one muszą nami zawładnąć, olśnić nas.
- Liczyła pani, ile czasu spędziła w podróży?
- Nie biję rekordów, nie liczę krajów ani kilometrów, bo to nie jest mój cel.
- Mówi się, że podróże to najlepszy uniwersytet.
- Stale to powtarzam, a poza tym to najłatwiejszy i jakże wdzięczny sposób zdobywania wiedzy. Uczą wszystkiego. Pokory - jak widzę wspaniałe cywilizacje, które powstały tysiące lat temu. Optymizmu - jak patrzę na biednych ludzi w Azji. Jacy są życzliwi, uśmiechnięci, a życie mają cięższe niż my! Myślę, że to dla nas przykład - gdybyśmy mieli więcej optymizmu, lżej by się nam żyło, łatwiej rozwiązywalibyśmy własne problemy.
- Najpiękniejsze miejsce na ziemi?
- To moje ukochane Bieszczady, cudowne o każdej porze roku, gdzie okna wychodzą na połoninę, a pod oknem szemrze kołysanki potok... To Sanok, którego jestem honorowym obywatelem, gdzie jest skansen z najpiękniejszą kolekcją ikon. Najlepiej czuję się jednak w Międzylesiu.