Zbigniew Buczkowski: Studia by mnie tylko zepsuły ZDJĘCIA

2011-05-18 4:00

Zbigniew Buczkowski (60 l.) zadebiutował w słynnych "Dziewczynach do wzięcia". Ale do szkoły filmowej go nie przyjęto. Mimo zagranych 25. ról, mimo zdanego egzaminu. - Zbyniu, jak ja się cieszę! Oni by cię zepsuli - pocieszał kolegę Zdzisław Maklakiewicz (†50 l.).

Mama mówiła, że chłopak musi mieć zawód, więc skończyłem technikum mechaniczno-elektryczne. Znalazłem pracę jako technik maszyn drukarskich w wydawnictwie handlu zagranicznego, ale nadal chodziłem na próbne zdjęcia, dzisiaj powiedzielibyśmy castingi.

Któregoś dnia Janusz Kondratiuk (68 l.) szukał obsady do "Dziewczyn do wzięcia". Na castingu przyszło mi do głowy, by zaśpiewać mu "Pieski małe dwa... si bon, si bon". Aż buzia mu się uśmiechnęła! Chyba ta piosenka utorowała mi drogę do kariery, bo dostałem rolę i pierwszy raz w życiu umowę. Stawka aktorska wynosiła wtedy 375 zł, a amatorska 50 zł.

Patrz też: Zbigniew Buczkowski: Miałem 12 lat, gdy poszedłem do pracy

Zacząłem myśleć o szkole teatralnej. Mama nie miała nic przeciwko. Miałem już maturę, zawód, a w naszej rodzinie byli wcześniej artyści, np. Lucyna Szczepańska to słowik Warszawy, jej brat Felek śpiewał w operze. Poza tym mama chyba wiedziała, że mam inne marzenia.

Tyle że w tym zawodzie oprócz talentu trzeba mieć wiele szczęścia. Zdawałem do szkoły filmowej w Łodzi i wtedy... zdarzyła się rzecz dziwna. Pamiętam, nawet zadzwoniłem do mamy, że chyba się dostałem. Ale nagle wezwała mnie Maria Kaniewska (†94 l.), dziekan i Jadwiga Chojnacka (†87 l.), które powiedziały: "Mamy dla ciebie trochę złą wiadomość. Synku, my cię w tym roku nie przyjmiemy, załatwiłyśmy ci teatr w Jeleniej Górze. Ale w przyszłym roku będziesz zdawał i przyjmiemy cię na drugi rok". Nic z tego nie rozumiałem. Miałem na koncie 25 filmów. Ze scenki filmowej na egzaminie dostałem piątkę. Co się wtedy stało? Ktoś po prostu miał wujka ministra i było potrzebne jedno wolne miejsce. W tamtych czasach zdarzało się przecież, że ludzie byli przyjmowani do pracy czy na studia na telefon.

Przeczytaj koniecznie: Buczkowski czeka już na wnuki

Bardzo mnie to zabolało. Przyjechałem do Warszawy, w SPATIF-ie (Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru i Filmu - przyp. red.) spotkałem Zdziśka Maklakiewicza. Przyjaźniliśmy się. Powiedziałem mu, że jestem załamany. A on an to: "Cha, cha, cha! Jak ja się cieszę!". Spojrzałem na niego jak na wariata. "Zbyniu, oni by cię zepsuli, dasz sobie radę. Kelner! Pół litra i dwa śledzie!" - skwitował.

Jego słowa okazały się prorocze. Nagle propozycje zaczęły mi spadać jak z nieba. Grałem po 15 filmów rocznie. Gdybym był w szkole, z wielu ról musiałbym zrezygnować.

Potem, za radą Janka Himilsbacha (†57 l.) zdałem egzamin eksternistycznie. Od tego momentu stałem się aktorem zawodowym.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają